Doświadczenie wielu osób pokazuje, że odmawianie Koronki do Bożego Miłosierdzia w miejscach niebezpiecznych czy trudnych sytuacjach przynosi nieoczekiwaną zmianę.
Jaką moc ma Koronka do Bożego Miłosierdzia, w swoim życiu doświadczyli Agnieszka i Daniel Sawiccy.
– Pamiętam z mojego dzieciństwa film o siostrze Faustynie. Bardzo zapadł mi w serce. Wtedy chyba pierwszy raz zetknęłam się z Bożym miłosierdziem. Jednak dopiero doświadczenia dorosłego życia pokazały mi, jakim darem jest koronka – przyznaje Agnieszka.
Wspólnie z mężem Danielem zaraz po ślubie postanowili zacząć formację w Domowym Kościele, wtedy pojechali też na rekolekcje, podczas których doświadczyli wielkiej mocy modlitwy koronką.
– Byłam wtedy w ciąży z pierwszym dzieckiem. Tuż przed wyjazdem na rekolekcje okazało się, że serce dziecka przestało bić. Mimo to wyjechaliśmy. Wspólnota otoczyła nas modlitwą i gdyby nie niemal namacalne doświadczenie Bożej opieki, nie wiem, jak przeżylibyśmy śmierć naszego dziecka. Modlitwa dała nam ukojenie i pewność, że śmierć to nie koniec – opowiadają Agnieszka i Daniel.
Kiedy ponownie Agnieszka zaszła w ciążę, uchwyciła się Bożego Miłosierdzia. Koronką modliła się za nią też jej mama. Mimo różnych problemów Szymon urodził się zdrowy. – Bałam się bardzo porodu, a po utracie pierwszego dziecka mój strach był jeszcze większy. Mimo to ufałam Bożemu Miłosierdziu. Poród zaczął się o godzinie 15, czyli w Godzinie Miłosierdzia, a kwadrans później urodził się nasz syn. Lekarze i położna byli zaskoczeni, że dziecko tak łatwo i szybko się urodziło. Wiem, że to wielki dar – mówi Agnieszka.
Kiedy powstawała lubelska Diakonia Miłosierdzia, czyli wspólnota ludzi, która zobowiązała się modlić koronką codziennie i służyć potrzebującym, Agnieszka i Daniel odnaleźli w niej swoje miejsce.
– Otrzymaliśmy za pośrednictwem Jezusa Miłosiernego tak wiele łask, że nie możemy o tym nie mówić. Modlitwa koronką stała się modlitwą naszej rodziny. Wspólnie z dziećmi, a mamy ich czworo, odmawiamy tę modlitwę. Wiemy, że w ten sposób ratujemy wiele dusz i sami możemy czuć się bezpiecznie – mówią małżonkowie.
Przy czwórce dzieci, w tym bliźniakach, można poczuć zmęczenie po całym dniu. – Kiedy dzieci dawały nam w kość i marzyliśmy o tym, by położyć je spać i mieć chwilę czasu dla siebie, kładliśmy je do łóżek i zaczynaliśmy odmawiać koronkę. Gdy kończyliśmy, dzieci już spały. To był kolejny znak Bożego Miłosierdzia, jaki otrzymywaliśmy – mówią małżonkowie.
Teraz nie mają wątpliwości, co robić, gdy zdarza się jakaś trudna sytuacja w życiu. Zaraz chwytają za różaniec i odmawiają koronkę. – To artykuł pierwszej potrzeby w naszej rodzinie, rodzaj oręża do walki z przeciwnościami losu i sposób na pokój w sercu – przyznają małżonkowie.