- To był wielki artysta, wielki reżyser, wielki Polak. Dla mnie to filmowe sumienie Polski - mówi o Andrzeju Wajdzie Grzegorz Linkowski, szef Lubelskiego Funduszu Filmowego, reżyser i scenarzysta.
- Moje ulubione filmy Wajdy to „Panny z Wilka” i „Danton”. Nigdy też nie zapomnę mojego udziału w jego filmie „Kronika wypadków miłosnych” kręconego w Lublinie na ulicy Rybnej. Grałem tam żydowskiego handlarza. Mogłem obserwować niezwykle pieczołowicie przygotowywaną sekwencję przedstawiającą bohaterów w wileńskim zaułku żydowskim. Mistrz wielokrotnie powtarzał scenę dopóki nie uzyskał pożądanego przez siebie efektu - opowiada Linkowski.
Andrzej Wajda zmarł w niedzielę 9 października, wieczorem. Urodził się 6 marca 1926 r. w Suwałkach. Jego ostatnim filmem to „Powidoki”, jego przesłanie koncentruje się na wokół tego, że władza nie powinna ingerować w przekaz artystyczny. Wajda wyreżyserował kilkadziesiąt filmów, był uznawany i ceniony na całym świecie.
W prasie amerykańskiej określany mianem „tytana światowego kina”. Był wzorem dla wielu światowej sławy twórców, m.in. dla Martina Scorsese. W swojej twórczości poruszał niełatwą tematykę, zmuszając widza do rozliczenia z samym sobą, wzbudzając moralny niepokój. W 2000 roku otrzymał Oscara za całokształt twórczości.