Urodzony w pobożnej rodzinie, stracił wiarę by odzyskać ją w więzieniu. Dzięki niemu carowi nie udało się zlikwidować zgromadzeń zakonnych w Polsce. Zwyczajny, niezwyczajny kapucyn o. Honorat Koźmiński zmarł 100 lat temu. Jego relikwie wędrują po Polsce i właśnie odwiedziły Lublin.
Wydawało się, że życie młodego Wacława Koźmińskiego, późniejszego brata Honorata, będzie dalekie od Boga. Gdyby nie splot przypadków i łaska Boża, być może nie byłoby dziś wielu zgromadzeń zakonnych.
- Historia bł. Honorata Koźmińskiego pokazuje, że plany człowieka nie są w stanie pokonać Boga. Kiedy car w 1864 roku wydał ukaz rozwiązujący wszystkie zgromadzenia zakonne na ziemiach polskich, liczył, że za jakieś 30 lat, nie będzie żadnego zakonnika czy zakonnicy. Tymczasem dzięki działalności zwykłego kapucyna - brata Honorata - nie tylko nie skończyła się historia zgromadzeń, ale zaczęła się na nowo. Pod koniec XIX wieku liczba osób żyjących w różnych formach życia konsekrowanego - zamiast spadać - podwoiła się - mówi o. Jarosław Kubera, rektor kapucyńskiego seminarium w Lublinie.
100 lat temu zmarł bł. brat Honorat. Ta rocznica stała się okazją do peregrynacji jego relikwii po wszystkich kapucyńskich domach w Polsce. Wśród nich znalazł się i Lublin, gdzie w kościele na Poczekajce, błogosławionego Honorata oczekiwali nie tylko współbracia, ale i wielu wiernych, którzy za jego pośrednictwem wypraszają potrzebne łaski.
- Można zadać przewrotne pytanie, dlaczego oddajemy cześć relikwiom i dlaczego właśnie one gromadzą wokół siebie tak wielu chrześcijan. Szukając odpowiedzi trzeba sięgnąć do historii i początków chrześcijaństwa - mówił o. Roland Prejs podczas homilii na powitanie relikwii bł. Honorata.
- Pierwsi chrześcijanie gromadzili się w katakumbach na modlitwie i Eucharystii. Prześladowania nie były jedynym powodem takiego zwyczaju. Katakumby to miejsca spoczynku wielu męczenników, którzy oddając swoje życie w imię Jezusa przelali krew, podobnie jak Zbawiciel na krzyżu. Eucharystię nazywaną bezkrwawą ofiarą, wydaje się naturalnym sprawować w obecności męczenników, którzy prawdziwie przelali krew łącząc się z Jezusem.
Tak było do 313 roku, kiedy to cesarz Konstantyn wydał edykt zezwalający chrześcijanom na jawne wyznawanie wiary. Epoka męczenników w pewnym sensie się skończyła, ale ich miejsce zajęli święci, którzy na różne sposoby oddawali swe życie dla Boga przez głoszenie Ewangelii, pomoc ubogim, misje. Oni podobnie jak męczennicy zasługują na to by na ich grobach odprawiać Mszę św.
- Poza tym ciało dla chrześcijan jest tak samo ważne jak duch. Choć mówimy, że to dusza się uświęca, to na ciało spływa woda podczas chrztu, na głowę, czyli na ciało biskup nakłada ręce udzielając święceń, dłonie kobiety i mężczyzny, czyli ciało łączą się podczas sakramentu małżeństwa i w końcu, gdy umieramy nad naszym ciałem modli się kapłan. Dlatego cześć oddawana relikwiom z ciała jest znakiem łączności ze współbraćmi w wierze i samym Chrystusem - tłumaczy o. Roland.
Relikwie bł. Honorata Koźmińskiego
Agnieszka Gieroba /Foto Gość
Relikwie o. Honorata obecne w Lublinie zachęcają do brania przykładu z zakonnika w dążeniu do świętości. Ten początkowo wierzący młody człowiek mając kilkanaście lat, stracił wiarę i publicznie się jej wyrzekł, mówiąc: naplujcie mi w oczy, jeśli kiedykolwiek się nawrócę.
Kiedy władze carskie omyłkowo aresztowały młodego Wacława pod zarzutem działalności konspiracyjnej, w Cytadeli przeżył nawrócenie. Wówczas postanowił sobie, że zrobi wszystko, by zostać świętym.
Rozejrzawszy się wokół, postanowił wstąpić do najsurowszego wówczas zgromadzenia w Polsce - kapucynów. Ponieważ nie było wtedy polskiego świętego kapucyna, postanowił zostać pierwszym.
Był w tym bardzo konsekwentny, podejmując się wielu prac dla królestwa niebieskiego przez posługę biednym, nauczanie katechezy, modlitwę i pokutę. Był bardzo popularnym kapucynem, który działał na wielu frontach w Warszawie przed powstaniem styczniowym.
Po powstaniu styczniowym, w które kapucyni się zaangażowali, car zlikwidował wszystkie zakony. Do kapucynów w Warszawie przyszli żołnierze, dali dwie godziny na spakowanie i kazali się wyprowadzić do Zakroczymia, gdzie zamknęli ich w areszcie domowym.
- Tu przyszedł kolejny kryzys wiary. Pozbawiony możliwości działania Honorat zaczął popadać w depresję. Było tak do czasu, gdy zawierzył Bogu sytuację, w jakiej się znalazł. Nie mógł opuszczać klasztoru i nauczać, ale mógł spowiadać. Bóg przyprowadzał do niego ludzi, którzy chcieli się nawrócić, poradzić, pogłębić swoje życie duchowe. To w konfesjonale, posługując ludziom, zakładał kolejne zakony. Musiały być bezhabitowe, żyjące w ukryciu, gdyż obowiązywał carski zakaz istnienia zakonów. Nie robiąc nic innego, jak służąc spowiedzią i radą, stał się ojcem wielu zgromadzeń - mówi o. Tomasz Mantyk.
Przez całą niedzielę 18 czerwca relikwie obecne są w Lublinie kapucynów na Poczekajce.