Ks. infułat Jan Pęzioł w rozmowie z ks. Rafałem Olchawskim opowiada o tym, jak szatan atakuje ludzi, gdzie się ukrywa i jak dochodzi do opętania.
Od lat sanktuarium w Wąwolnicy przyciąga rzesze pielgrzymów. Przybywają, by prosić Matkę Bożą o wstawiennictwo, ale także, by szukać pomocy u jednego z bardziej znanych egzorcystów naszej diecezji.
Ks. Jan Pęzioł w rozmowie - wywiadzie udzielonym ks. Rafałowi Olchawskiemu, wicedyrektorowi archidiecezjalnego wydawnictwa "Gaudium" - opowiada, że choć od blisko 60 lat jest już kapłanem, to tak naprawdę nasilenie działań złego ducha obserwuje od niedawna. - Przez pierwszych trzydzieści parę lat kapłaństwa nie spotkałem nikogo opętanego przez demona, dopiero w ostatnich dekadach liczba nękanych i opętanych lawinowo wzrosła - wyjaśnia w książce egzorcysta.
Jak zaznacza jest to wynikiem m.in. tego, że współczesna cywilizacja chce koniecznie wmówić człowiekowi, że szatana nie ma. A jak przekonuje ks. Jan, demon jest blisko nas, jest realny i cały czas działa. On osobiście doświadczył tego w przypadkach wielu ludzi, którzy do egzorcysty byli przywożeni lub przyjeżdżali sami.
Jak zaznacza ks. Pęzioł, drogi do zniewolenia człowieka przez demona są bardzo różne.
W niedawno wydanej książce "Mocą Imienia Jezus" przywołuje m.in. historię, kiedy to trafili do niego ludzie z małym dzieckiem. Chłopiec z dnia na dzień stał się agresywny zarówno wobec otoczenia, jak i wobec samego siebie. Po długiej i wnikliwej rozmowie z rodzicami okazało się, że dziecko od jakiegoś czasu przyjmuje leki homeopatyczne. Zdaniem ks. Jana to właśnie przez nie wszedł w chłopca demon. Po długiej modlitwie i odprawieniu egzorcyzmu, dziecko wyszło spokojne, na własnych nogach (wcześniej zostało przyniesione do kościoła).
Egzorcysta opowiada też historię dziewczyny, która bawiła się z koleżanką w wywoływanie duchów. Do ks. Jana przywieźli ją zrozpaczeni rodzice, którzy nie mogli poradzić sobie z do tej pory układną córką. Ona sama w trakcie modlitwy przyznała się, że zorganizowała seans spirytystyczny.
W wywiadzie ks. Jan opowiadając o przykładach opętań, z którymi miał do czynienia, bardzo często wspomina, że pyta ludzi czy przypadkiem opętany nie szukał "pomocy" u wróżek czy u bioenergoterapeutów. Zwraca także uwagę na przedmioty, którymi ludzie się otaczają, jak choćby pierścień Atlantów czy figurki bożków, które mogą otwierać demonowi furtkę. W jego praktyce posługi egzorcysty zdarzały się także przypadki, że demon wszedł w człowieka przez tzw. przekleństwo międzypokoleniowe. - Zdradził mi to w trakcie egzorcyzmu - wyjaśnia ks. Jan.