Śmiertelność wśród ludzi wynosi 100 proc., choć dzisiejszy świat udaje, że to nieprawda. Kto nie wierzy, proponuję mu spacer po lubelskim cmentarzu przy ulicy Lipowej.
Wielu próbuje dzień Wszystkich Świętych zamienić na Halloween, zastępując temat śmierci i przemijania zabawą w sympatyczne duchy. W ostatecznym rozrachunku jednak ani najlepsza zabawa, ani też kremy likwidujące zmarszczki czy cudowne tabletki na wszystko i tak okażą się bezużyteczne. Dobitnie ta prawda przemawia z pozornie milczących nagrobków. „Co mnie spotkało, ciebie nie minie, ja jestem w Domu, a ty w gościnie” – przypomina jeden z napisów na 200-letnim cmentarzu przy ulicy Lipowej w Lublinie. Spacerując wśród starych mogił na tej zabytkowej lubelskiej nekropolii, przyglądałam się też innym spacerowiczom. Większość z nich szła prosto do grobów swoich najbliższych, raczej obojętnie mijając najstarszą część naszego cmentarza. Pomyślałam sobie, że szkoda, bo właśnie w tym miejscu o historii naszego miasta można dowiedzieć się bardzo dużo. Na szczęście jest też wielu takich, którzy od lat starają się zachować historię zapisaną na starych nagrobnych tablicach, organizując kwestę na rzecz ratowania cmentarnych zabytków. Wiele mogił to prawdziwe dzieła sztuki. Niestety, jak to z dziełami sztuki bywa, ich renowacja jest bardzo kosztowna. W tym przypadku jest podobnie. Gdyby nie liczni ofiarodawcy odwiedzający cmentarz przy ulicy Lipowej, o niektórych grobach, a co za tym idzie i spoczywających w nich zmarłych, moglibyśmy już zapomnieć. I choć Wszystkich Świętych już za nami, zachęcam, by udać się na Lipową i poczytać stare napisy, jakich dziś już raczej nikt nie umieszcza. A szkoda, bo wiele z nich skłania do refleksji. „Byłem kim jesteś, będziesz kim jestem”, „Przechodniu, pomnąc, że cię podobny los czeka, nie opuszczaj tego miejsca bez szczerego za duszę zmarłego westchnienia”, „Z pogodnym czołem stoję na wieczności progu, spełniłem, com był przyrzekł ojczyźnie i Bogu”.