Wiedziała, że grozi jej kara śmierci, nie wyobrażała sobie jednak, by nie pomagać ludziom w potrzebie. Najpierw dzieciom osieroconym lub porzuconym, potem Żydom, którym udało się uciec z getta. S. Marta Wołowska, niepokalanka, została zamordowana przez Niemców w grudniu 1942 roku. W lubelskiej katedrze został poświęcony jej obraz.
Siostra Marta nie ma swojego grobu. Na skraju białoruskiego miasta Słonima na Górze Pietralewickiej spoczywa we wspólnej mogile zamordowanych 19 grudnia 1942 roku. Mało kto z mieszkańców Lublina o tym wie, a tymczasem Kazimiera Wołowska, późniejsza siostra Marta, niepokalanka, to jedyna błogosławiona urodzona i wychowana w Lublinie. W 1919 roku przełożona poleciła s. Marcie zorganizować dom dla sierot wojennych na Wołyniu. „Szłam zupełnie na ślepo ufając bezgranicznie Matce naszej świętej. W każdej zaś okoliczności brzmiały mi słowa Mateczki »Trzeba tylko zacząć«. To były słowa nie tylko dla nas, ale dla całych Kresów – pisała błogosławiona. Gdy Niemcy zaczęli likwidować getto, pewnej liczbie Żydów udało się zbiec. Znajdowali oni schronienie w klasztorze. Siostra Marta wiedziała dobrze, że grozi jej za to śmierć. Gestapowcy przyszli do klasztoru 18 grudnia 1942 roku około godziny 23. Przyszli po siostrę przełożoną.
W 70. rocznicę śmierci błogosławionej do Lublina przyjechały siostry niepokalanki wraz z matką generalną Marią Wawrzyną od Ducha Świętego Wiesławą Chwedoruk, by wziąć udział w uroczystym poświęceniu obrazu Marty Wołowskiej, który zawisł w bocznym ołtarzu lubelskiej katedry. – To jedna z wielu świętych postaci, które chodziły ulicami naszego miasta. Zaufała Bogu bezgranicznie i oddała swoje życie, ratując innych – mówił abp Stanisław Budzik podczas homilii.
Po II wojnie światowej siostry straciły swoje domy na Kresach. Obecnie pracują głównie w Polsce. Zgromadzenie liczy około 200 sióstr.
Tekst o siostrze Marcie ukaże się w następnym numerze lubelskiego "Gościa Niedzielnego".