Urlop planujemy spędzić na 15-dniowych rekolekcjach. Niektórzy słysząc o tym pukają się w głowę. Tymczasem okazuje się, że chętnych do przeżycia w ten sposób wakacji jest więcej niż miejsc przygotowanych przez naszą archidiecezję.
Temat dokąd wybieramy się na wakacje, pojawia się tym częściej, im bliżej końca roku szkolnego. O tym, że jedziemy na 15-dniowe rekolekcje, wiemy już od grudnia ubiegłego roku. Musieliśmy się szybko decydować, bo miejsca na wakacyjnych oazach rodzin kończą się bardzo szybko. Przynajmniej tak jest w naszej archidiecezji.
Lista ośrodków, w których organizowane są rekolekcje, od dawna opatrzona jest komunikatem „brak miejsc”. Mimo wszystko ci, którzy zdecydowali się zbyt późno, zapisują się na listę rezerwową, mając nadzieję, że ktoś z jakichś powodów zrezygnuje i uda się wskoczyć na jego miejsce. Kiedy więc ostatnio ktoś powiedział mi, że takich „dinozaurów”, którzy w czasie urlopu decydują się na pobudkę o 7 rano, modlitwę, codzienną Mszę świętą i konferencję, już prawie nie ma, pomyślałam, że wielu ludzi tak myśli. Tymczasem spieszę donieść, że jest dokładnie odwrotnie. Archidiecezja lubelska wcale nie przoduje pod względem liczby organizowanych rekolekcji. Są takie diecezje, w których oferta jest jeszcze bogatsza, a mimo to komunikat o braku miejsc o tej porze roku jest powszechny.
Na szczęście nie ma limitów przy zapisach na pieszą pielgrzymkę, nie ma też ograniczeń w odwiedzaniu sanktuariów, więc jak ktoś bardzo chce podczas urlopu znaleźć dla siebie szczególne miejsce spotkania z Panem Bogiem, z pewnością coś znajdzie. Trochę łatwiej znaleźć coś dla dzieci i młodzieży niż dla dorosłych czy też całych rodzin. Dla tych pierwszych są jeszcze miejsca na oazach i wakacjach organizowanych przez Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży, dla drugich znajdzie się kilka weekendowych konferencji. Zachęcam, by dobrze poszukać.