Wielu do niedawna wątpiło, że kiedykolwiek będzie można zacząć budowę na Wieniawie. Dziś wiadomo, że po latach starań udało się spełnić marzenie o swojej świątyni.
Kościół na lubelskiej Wieniawie miał powstać zaraz po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Jezuici, których klasztor (dzisiejszy szpital wojskowy) stał przy Alejach Racławickich, mieli także wybudować kościół. Zrobiono nawet projekt świątyni, która miała stanąć tuż obok klasztoru. Budowa jednak nigdy się nie zaczęła. Najpierw inwestowano w klasztor, a kiedy przyszedł czas na kościół, wybuchła II wojna światowa. Po wojnie jezuitów pozbawiono majątku, a w ich klasztorze urządzono szpital wojskowy, który funkcjonuje do dziś. Władze PRL o budowie kościoła nie chciały nawet słyszeć.
Biskupi zabiegali
– Wszyscy lubelscy biskupi od 1945 roku starali się o zgodę na postawienie kościoła na Wieniawie. Bezskutecznie. Nawet gdy przyszła odwilż i wydano pozwolenie na budowę kilku kościołów w Lublinie, w tej części miasta dalej panował zakaz. Nie wiem, czym kierowały się ówczesne władze, można przypuszczać, że chodziło o sąsiedztwo szpitala wojskowego i jednostki wojskowej. W każdym razie wszelkie prośby spotykały się z odmową – mówi ks. Mariusz Nakonieczny, proboszcz parafii bł. bp. Władysława Gorala. Dopiero w 2004 roku uzyskano zgodę na stworzenie parafii na Wieniawie. Oficjalnie erygował ją
19 kwietnia abp Józef Życiński. – Wątpiliśmy, że kiedykolwiek będzie w naszej dzielnicy kościół. Jakoś każdy przywykł, że na Mszę św. trzeba jechać albo do kościoła garnizonowego, albo do pallotynów. To najbliższe świątynie. Wielu z nas jednak to ludzie starsi i na codzienne wyprawy na Msze św. nie mogliśmy sobie pozwolić. Kiedy więc dowiedzieliśmy się, że będziemy mieć parafię na miejscu, bardzo się ucieszyliśmy – mówią parafianie.
Daleka droga
Erygowanie parafii to jednak dopiero początek. Do uzyskania zgody na budowę kościoła była jeszcze daleka droga. – Dostaliśmy małą działkę od miasta z tyłu szpitala wojskowego, która przypominała wysypisko śmieci. Dzięki pomocy ludzi szybko ją uporządkowaliśmy i postawiliśmy blaszany garaż, który tymczasowo był naszą kaplicą. Szybko jednak ludzie wzięli się za budowę porządnej kaplicy, bo o budowie kościoła na razie nie mogło być mowy – mówi ks. Mariusz. Działka, którą parafia otrzymała, była zbyt mała, by mógł tam stanąć kościół. Władze miejskie obiecały przekazanie kolejnej, jednak okazało się, że nie ma pewności, czy to rzeczywiście miasto jest jej właścicielem. – Przed nami stanęło zadanie ustalenia właścicieli, a raczej spadkobierców. Musieliśmy przekopać archiwa, znaleźć przedwojenne mapy tego terenu i ustalić, do kogo ziemia należała. Okazało się, że teren, o który zabiegamy, to kilkanaście fragmentów działek różnej wielkości. Największa liczyła około 400 m, najmniejsza zajmowała około 50 metrów. Trzeba było jednak załatwić sprawy własnościowe. Dzięki wyjaśnianiu tych zawiłych kwestii niektórzy ludzie pierwszy raz dowiedzieli się, że są spadkobiercami kogoś, kto przed wojną w Lublinie miał kawałek ziemi. Wszystko trwało 8 lat. Na dzień dzisiejszy stan prawny jest jasny. Parafia odkupiła sąsiadujące działki, w tym jedną przekazano nam za darmo. Mogliśmy zacząć prace projektowe. Mamy już pozwolenie na budowę. Lada dzień wbijemy pierwszą łopatę – cieszy się ksiądz proboszcz. Nikt nie śmie podawać jakiejś konkretnej daty, kiedy można spodziewać się nowego kościoła w Lublinie. Parafianie objęli dzieło budowy swoją modlitwą, a to najlepsza gwarancja powodzenia przedsięwzięcia.
Zdaniem proboszcza
– Przed nami wielki wysiłek. Zbudować kościół to wielkie zadanie, ale też okazja do bliższego poznania się ludzi i ich zaangażowania w życie parafii. Wielu moich wiernych to osoby starsze, które bardzo by chciały jak najszybciej zobaczyć tu świątynię. Jeśli będziemy mieli środki finansowe, budowa nie powinna trwać latami, ale na dzień dzisiejszy zawierzamy wszystko Bożej opatrzności. Kościół, który zbudujemy, będzie służył ludziom z tej dzielnicy także wtedy, gdy nas już tutaj zabraknie. Starsi odejdą, przyjdą młodsi, którzy, mam nadzieję, będą z tego kościoła korzystać. W pobliżu mamy także Dom Opieki Społecznej, którego mieszkańcy też bardzo tęsknią za obecnością w kościele. Mam nadzieję, że w niedługim czasie będziemy mogli odprawić pierwszą Mszę świętą.
ks. Mariusz Nakonieczny
ZAPRASZAMY na Msze św.
Niedziele: 7.30, 9.00, 10.30, 12.00 17.00
Dzień powszedni: 7.00, 18.00
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się