Od wielu miesięcy by przejechać przez Lublin trzeba wykazać się wielką cierpliwością. Remonty trwają na wielu ulicach utrudniając życie kierowcom. Niby to normalne. Żeby było dobrze najpierw musi być źle.
A jednak mam co do tego poważne wątpliwości. Odnoszę wrażenie, że nad remontami brak koordynacji. Może wynika to z faktu, że nad pracami na poszczególnych skrzyżowaniach czuwają różne osoby między którymi brak porozumienia? Mieszkańcy lubelskiego LSM-u całe wakacje dzielnie znosili wszelkie utrudniania. Zamknięcie skrzyżowania Alei Kraśnickiej z Bohaterów Monte Cassino, remont Filaretów, a do tego jeszcze zamknięcie wiaduktu nad ulicą Ułanów. Wszystko na raz. Mieszkańcy osiedla Krasińskiego zostali tym samym niemal odcięci od świata. Mimo telefonów do Zarządu Dróg i Mostów z prośbą o jakieś tymczasowe rozwiązanie, żaden z urzędników nie przyszedł ludziom z pomocą. Niemiłosierne korki znosili dzielnie całe wakacje. Tylko, że wakacje się już skończyły, trzeba nie tylko jeździć do pracy, ale i wozić dzieci do szkoły, a do tego właśnie wrócili studenci, którzy coraz częściej posiadają własny samochód. Nie trzeba dużej wyobraźni by wiedzieć jak zmienią się lubelskie ulice. Szczytem wszystkiego było zamknięcie małej uliczki Krasińskiego, jedynej drogi wyjazdu z osiedla, po wcześniejszym zamknięciu Bohaterów Monte Cassino. Ku zdumieniu mieszkańców, którzy próbowali rano wyjechać do pracy, nie było przejazdu w żadną stronę. Z jednej blokada z słupków z drugiej pachołki oddzielające wielkie maszyny układające asfalt. Żeby się wydostać z ul. Irydiona trzeba było, bądź jechać zamkniętą ulicą pod prąd, lub wjechać na chodnik i nim przedostać na ulicę Leonarda narażając przechodniów na niebezpieczeństwo. W dodatku nie były to chwilowe utrudnienia. Po dwóch dniach uliczkę odblokowano, pozostawiając możliwość jazdy tylko w prawo. Dobre i to. Tylko co z tymi, co muszą w lewo? W żaden sposób się nie da. A w lewo i do szpitala się jedzie i do szkoły najbliżej by było i do kościoła. Widocznie ten, kto odpowiada za remont na tym odcinku nie tylko nie mieszka na pobliskim osiedlu, ale i tu nigdy nie bywał i nie ma pojęcia czego ludziom potrzeba. A wystarczyłoby zapytać choćby w osiedlowej administracji. Zdesperowani mieszkańcy muszą niejednokrotnie łamać przepisy by móc się wydostać. Pozostaje mieć nadzieję, że remonty kiedyś się skończą i będzie lepiej. Do tego jednak trzeba wielkiej cierpliwości, bo tym, którzy remontują chyba się nie spieszy.
I na koniec jeszcze jedna smutna refleksja o braku wyobraźni. Remontując skrzyżowanie na Al. Kraśnickiej, zniszczono jeszcze bardziej, i tak pozostawiającą wiele do życzenia, Bohaterów Monte Cassino. A przecież całkiem niedawno mieszkańcy pisali petycję, by właśnie ten odcinek wyremontować, bo jadące nim wielkie samochody z przyczepami tak podskakują na wybojach i hałasują, że ludzie spać w nocy nie mogą….