Dzieci z lękiem szkolnym zwykle już wcześniej prezentowały różnego typu objawy jak: lęk przed ciemnością, problemy ze snem, problem z jedzeniem czy jąkanie się -które prawdopodobnie były lekceważone przez dorosłych. Szkolnym strachom może sprzyjać zmiana szkoły, przeprowadzka do innego miasta czy kłopoty finansowe rodziców.
Czy szkoły można się bać? Okazuję się, że takie strachy się pojawiają. Fobia szkolna to stan, w którym uczniowie czują, że nie ma nic gorszego niż pójście do szkoły. A nie jest to uczucie chwilowe. To coś więcej niż ochota na lenistwo w domu czy szperanie w Internecie. To niechęć do szkoły tak wielka, że przewraca życie do góry nogami. Ci którzy tak nie lubią szkoły, prawie zawsze skarżą się na bóle brzucha albo głowy – bo rzeczywiście na myśl o lekcjach źle się czują. W ostatnich latach coraz rzadziej używa się terminu „fobia szkolna”, w związku z tym, że nazwa sugeruje, iż przyczyną lęku są czynniki związane bezpośrednio ze szkołą. U podstawy leżą jednak różne nieprawidłowości tkwiące w zaburzonej sytuacji rodzinnej dziecka.
Dzieci z lękiem szkolnym zwykle już wcześniej prezentowały różnego typu objawy jak: lęk przed ciemnością, problemy ze snem, problem z jedzeniem czy jąkanie się -które prawdopodobnie były lekceważone przez dorosłych. Szkolnym strachom może sprzyjać zmiana szkoły, przeprowadzka do innego miasta czy kłopoty finansowe rodziców. Szkoła jest jedynie miejscem, w którym te problemy się uwidaczniają. Źródła lęku przed szkołą mogą mieć różne podłoże, czasem wzbudzają go nieświadomie rodzice, strasząc dziecko szkołą, wywierając presję, dając do zrozumienia, że to oceny i wyniki edukacyjne są tym, co decyduje o ich miłości czy chociażby wartości dziecka. W konsekwencji dzieci boją się szkoły, bo zła ocena wywoła złość i niezadowolenie opiekunów.
Rodzice często martwią się wszystkimi szkolnymi problemami bardziej niż ich dzieci i chcąc pomóc pociechom w cierpieniach, bez rozmysłu starają się uchronić je przed kolejnymi trudnościami. Zupełnie niesłusznie. Stres bowiem jest jednym z ważnych punktów tzw. ukrytego programu szkoły. Pozwala on nauczyć się dziecku tego wszystkiego, co w życiu niezbędne, a czego nie można nauczyć się z podręczników. Dziecko, w przyszłości niejednokrotnie spotka się ze stresem, na ogół znacznie większym niż ten szkolny. Jako dorośli żyjemy intensywniej, zmagamy się z obowiązkami zawodowymi i domowymi, narzekamy na ciągły brak czasu. Często stajemy przed koniecznością podejmowania decyzji w warunkach niepewności. Zmagamy się z wysiłkiem fizycznym i umysłowym. Jesteśmy poddawani obserwacji i ocenie przez innych ludzi, nic więc dziwnego, że w naszym życiu towarzyszy nam ciągłe napięcie. Jeśli więc dziecko nie nauczy się radzić sobie z nim na poziomie szkoły, ta sama nauka w latach późniejszych będzie znacznie trudniejsza i bardziej bolesna. Dziecko powinno się uczyć, że ucieczka przed problemem nie powoduje jego rozwiązania, ale przyczynia się do jego pogłębienia. Dlatego musi wiedzieć, że np. unikanie trudnych przedmiotów, czy też wagarowanie (metody powszechnie stosowane przez dzieci zestresowane) nie rozwiążą problemu. Musi też wiedzieć, że wagarowanie powoduje powstawanie kolejnych trudności.
Stykanie się z codziennymi kłopotami w szkole oswaja dziecko z nimi, dzięki czemu w późniejszych latach łatwiej będzie mu sobie z nimi radzić. Oczywiście może się też zdarzyć, że przyczyną stresu będzie zły kontakt z nauczycielem czy niesprawiedliwa ocena. Naturalnie każdej takiej sytuacji trzeba przyjrzeć się z bliska. Nie ma jednak nic gorszego i bardziej antywychowawczego, niż otwarte krytykowanie nauczyciela w obecności dziecka. Dorośli muszą swoje sprawy załatwiać pomiędzy sobą, natomiast wtajemniczanie w nie dzieci powinno być dobrze przemyślane i dostosowane do ich wieku. Otwarta krytyka jest swego rodzaju przyzwoleniem dziecku na to, by nie przykładać się nauki przedmiotu wykładanego przez „trudnego” pedagoga. Warto się dobrze zastanowić, zanim przyznamy dziecku pełną aprobatę w tym względzie.
Warunki, jakie panują w szkole w dużej mierze odpowiadają tym, z jakimi uczeń spotka się po opuszczeniu jej murów. Niesprawiedliwość, nierówne traktowanie, problemy w kontaktach. Jak sobie z tym radzić? Trzeba naukę radzenia rozpocząć już w szkole. Oczywiście jak zawsze, także i tu stres, i skala problemów, z którymi pozostawiamy dziecko, musi być adekwatna do jego wieku i możliwości.
Starajmy się sukcesywnie zwiększać odporność na stres emocjonalny naszych dzieci. Nie poprzez unikanie sytuacji stresowych, ale poprzez stopniowe przyzwyczajanie do ich pokonywania. Dzieci w wieku szkolnym znajdują się jeszcze w okresie rozwoju swojej osobowości i dlatego nie mają jeszcze odpowiednio wykształconych mechanizmów odpornościowych. Większość nauczycieli zna mechanizm powstawania stresu i wie jak stopniowo oswajać uczniów z problemami szkolnymi. Wiedza o stresie, rozwaga, wzajemna tolerancja, znajomość swoich wychowanków pozwala uniknąć ujemnych skutków szkolnego stresu. Ale nie zawsze są w stanie wniknąć w sytuacje rodzinne dziecka. Nie wszyscy ponadto w jednakowym stopniu potrafią być dobrymi pedagogami w pełnym tego słowa znaczeniu. Natomiast rodzice powinni uważnie obserwować swoje dzieci, żeby właściwie wyczuć moment, w którym muszą wkroczyć i pomóc dziecku. Dlatego konieczne jest dobre rozeznanie w życiu szkolnym dziecka, zwracanie uwagi na różne niepokojące symptomy i oczywiście kontakt z wychowawcą. Unikajmy sformułowań typu: „nie wygłupiaj się”, „każdy się boi”, „to nie jest takie straszne”. Nie sugerujmy dzieciom, że nie traktujemy ich problemów poważnie, dopytajmy jak to jest i od kiedy odczuwają strach, a w jakich sytuacjach najbardziej. Nie dajmy odczuć dzieciom, że ich nie rozumiemy.
*Monika Stachowicz jest wychowawcą i nauczycielem biologii w jednej z lubelskich szkół podstawowych.