Przyjeżdżali tu by się leczyć. Potem zakochiwali się tym miejscu tak bardzo, że po śmierci chcieli spocząć na nałęczowskim cmentarzu.
Pod koniec XIX wieku pojawił się w Nałęczowie światowej sławy malarz, grafik i ilustrator książek polskich, francuskich i amerykańskich, Michał Elwiro Andriolli. Zauroczony widokami Nałęczowa, rysował je i umieszczał w prasie warszawskiej. Nałęczowskie lipy pozowały mu do jego ilustracji, a umierając kazał się pochować na miejscowym cmentarzu w cieniu owych lip.
W końcu XIX wieku rysowała nałęczowskie budowle w parku młoda uczennica Stanisława Witkiewicza z czasów warszawskich, Oktawia Radziwiłłowiczówna, późniejsza żona Stefana Żeromskiego, pasierbica współzałożyciela Zakładu Leczniczego w Nałęczowie, a potem dyrektora, Konrada Chmielewskiego. Rysunki jej posłużyły 80 lat później za wzór przy rekonstrukcji dachu na Pałacu Małachowskich w czasie remontu. Czy chodząc po Nałęczowie, gdzie spotkała miłość swego życia Stefana Żeromskiego, czy przeżywając później śmierć swego synka Adasia, wiedziała, że spocznie na wieki na wzgórzu nałęczowskim skąd widok na miasteczko byłby piękny, gdyby nie wielkie stare drzewa? Mogła przypuszczać, że tak będzie. Na pewno jednak przez myśl jej nie przeszło, że w XXI wieku, ludzie których nigdy nie znała będą szukać jej grobu, by się zatrzymać i pomodlić za nią. Oktawia spoczywa tu w znakomitym towarzystwie ludzi żyjących w jej czasach, zapisanych w historii miejscowości, a nawet i Polski. Spoczywają tu wskrzesiciele Zakładu Uzdrowiskowego: dr Fortunat Nowicki, dr Wacław Lasocki, dr Konrad Chmielewski, inż. Michał Górski; powstańcy - sybiracy, lekarze, artyści malarze i rzeźbiarze, pisarze oraz właściciele miejscowych dóbr. Nałęczowski cmentarz jest miejscem wiecznego spoczynku Ewy Szelburg-Zarembiny, Tytusa Rakowskiego - oficera i powstańca listopadowego, Józefa Abramowicza - malarza koni, Mieczysława Glińskiego – aktora, Anity Baszanowskiej - żony Waldemara, wybitnego ciężarowca, mistrza olimpijskiego.
Nałęczowski cmentarz był też inspiracją dla twórców. Tak pisała o nim Ewa Szelburg-Zarembina w Miasteczku Aniołów: „Cmentarz ten był jak małe narodowe sanktuarium. Spomiędzy na jedną modłę odarnionych mogiłek, to zapadłych już środkiem ze starości, to nastroszonych śnieżna gliną ,wznosiły się gęsto kamienne grobowe pomniki, noszące na sobie nazwiska znane w kraju, nierzadko i za granicą, niektóre z nich rozsławione szeroko we świecie. Nazwiska a obok godności i stanowisk, i tytuły budzące w przechodniach mglistą zadumę nad klęskami i chwałą, zadumę zresztą krótkotrwałą i powierzchowną przy zwyczajowym westchnieniu, równie krótkim i powierzchownym ... w światłość wiekuista niechaj im świeci”. Spacerując po Nałęczowie cmentarz odwiedzał często Bolesław Prus i gdy opuszczała go niemoc twórcza, która często w tym miejscu dopadała pisarza, i on inspirował się cmentarzem pisząc o nim w Tygodniku Ilustrowanym w 1905 roku.
Cmentarz w Nałęczowie do dziś przyciąga twórców i artystów, którzy z tego miejsca czerpią inspirację. Przychodzą tu także kuracjusze stając w zadumie nad starymi mogiłami. Najczęstszymi gośćmi są jednak miejscowi. Odwiedzają nie tylko mogiły swoich bliskich, ale i te zapomniane na co dzień i te szczególnie zapisane w historii Polski czyli groby powstańców, sybiraków, żołnierzy.