Od lat obecne w parafii ojców kapucynów na Poczekajce w Lublinie, siostry kapucynki nie tylko angażują się w życie wspólnoty, ale też prowadzą dom dla dzieci, które z różnych przyczyn nie mogły pozostać w swoich rodzinach. W Niedzielę Chrztu Pańskiego dziękowały wszystkim za wsparcie i życzliwość oraz opowiadały o budowie nowego domu w Wąwolnicy.
Siostry mają kilka domów w Polsce w tym trzy w archidiecezji lubelskiej. W Lublinie, Piaskach i budujący się dom w Wąwolnicy. - Cieszy nas to, że Pan Bóg błogosławi nam, powołując kolejne siostry. Obecnie 10 dziewcząt przeżywa postulat. Jest to dla nas potwierdzenie, że nasza praca jest dziś bardzo potrzebna. Z tą myślą kilka lat temu podjęłyśmy się budowy nowego domu w Wąwolnicy, który ma być przede wszystkim domem dla dzieci z różnych przyczyn pozbawionych domu rodzinnego, ale także domem dla naszej wspólnoty sióstr i miejscem spotkań różnych wspólnot, które chciałyby w pięknej okolicy spędzić czas - mówiła s. Magdalena w kościele ojców kapucynów na Poczekajce.
Choć do zakończenia budowy w Wąwolnicy jeszcze daleka droga, już mieszkają tam cztery siostry, tworząc wspólnotę, poznając lokalne środowisko i pomagając tym, którzy pomocy potrzebują. Od niedawna siostry opiekują się też kaplicą w cudownym miejscu objawień Matki Bożej w Kęble. - Stając dziś przed wami, chcemy przede wszystkim podziękować za wsparcie, modlitwę i życzliwość i prosić o jeszcze - mówią siostry.
O swojej pracy z dziećmi mówią prosto, powołując się na Ewangelię: "Jeżeli kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje... (Mk 9,37)". To wezwanie Chrystusa jest szczególnie ważne w naszym życiu... - podkreślają. - Wiele dzieci jest pozbawionych należnej im, rodzicielskiej miłości. Już ponad sto lat temu nasi Założyciele ukazali nam sposób, w jaki Chrystus pragnie, byśmy objawiały Jego Miłość Miłosierną tym właśnie dzieciom. Matka Weronika mawiała: "Bądźcie dla nich matkami" i tak staramy się żyć, by dzieci doświadczały tego, że mają dom i osoby, dla których są ważne, przez które są kochane. Pragniemy być blisko naszych dzieci, jak je nazywamy, by dzielić z nimi radości i smutki, by pokazywać im, że warto na nowo zaufać, jeszcze raz zaryzykować i obdarzyć kogoś miłością. Dlatego tak wiele radości daje pierwszy uśmiech, spontaniczne przytulenie się, wspólne wypłakanie zranień... Naszego życia nie dzielimy na godziny pracy, ale wspólnie kroczymy po drogach codzienności, by dzieci wiedziały, że są nasze, a my ich! Zdajemy sobie sprawę z tego, że żadna placówka nie zastąpi prawdziwego domu, dlatego też podejmujemy współpracę z naturalnymi rodzinami naszych wychowanek, tak by wspierać wysiłki rodziców w podejmowaniu trudu wyjścia z nałogu, uporania się z własną niezaradnością czy chorobą. Niestety nie zawsze ten wysiłek jest przez rodziców podejmowany. Z tego względu kolejną szansą na wzrost w najlepszych warunkach dla dzieci są rodziny adopcyjne. Często przez długi czas modlimy się wspólnie z dziećmi „o nowych rodziców” i ta prosta modlitwa jest wysłuchiwana... Dla niektórych dzieci nasz dom jest jedynym, jakiego doświadczą, dlatego staramy się przygotować je do wejścia w dorosłe życie z przekonaniem, że są wartościowe, i wyposażyć je w potrzebne im umiejętności, a w kolejnych latach jesteśmy dla nich wsparciem i miejscem, do którego chętnie wracają jako do własnych korzeni.