Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Nie mogłam nakarmić dzieci

– Byłam wyrzucana z domu, wyzywana, czasami też bita – opowiada pani Monika, która w Specjalistycznym Ośrodku Wsparcia dla Ofiar Przemocy próbuje poskładać swoje życie.

Szary budynek przy ul. Bazylianówka w Lublinie wygląda jak duży rodzinny dom. Ale to dopiero jego przedsmak. Trafiają tu ofiary przemocy w rodzinie, zazwyczaj kobiety, choć coraz częściej zdarza się, że o pomoc proszą mężczyźni, rodzice i dziadkowie.

Dość!

Pani Monika mieszka w ośrodku z dwiema małymi córkami. Uciekła z domu nie przed mężczyzną, lecz przed własną matką. – To bolesne dla mnie, bo przemocy doświadczałam od rodzonej matki. Nie mogłam nawet spokojnie nakarmić dzieci – opowiada. – Starałam się to znosić w milczeniu. Ojciec nie interweniował, jakby był nieobecny – relacjonuje. Ostatnio udało jej się zapisać dzieci do przedszkola. – Będę mogła podjąć pracę i wynająć stancję. Mam nadzieję na lepsze życie – dodaje. Joanna przedłużyła swój pobyt w ośrodku o kolejne trzy miesiące.

– Znalazłam pracę i potrzebuję czasu, żeby stanąć na nogi – tłumaczy. Od kilku lat była ofiarą własnego męża i postanowiła to przerwać. – Moje dziecko widziało to wszystko. Nie chciałam żyć tak dłużej – opowiada. – Pochodzę ze wsi. Mam dom, ale nie chcę tam wracać. Poza tym nie znajdę tam pracy, mimo że mam wykształcenie – podkreśla.

Zmiana profilu

Statystyki dotyczące ofiar przemocy nie są kompletne, gdyż wiele osób takich przestępstw nie zgłasza. Do przemocy dochodzi zazwyczaj w warunkach zaburzonych relacji rodzinnych, uzależnień i patologii. Największy opór w zgłaszaniu przemocy ma grupa osób starszych oraz mieszkających w małych miejscowościach. Nie jest prawdą, że ofiarami przemocy są dziś wyłącznie kobiety, choć stanowią większość zgłaszających się do specjalistycznego ośrodka. – W ostatnim czasie udzielaliśmy pomocy kilku starszym panom, którzy doświadczyli przemocy od swoich wnuków. Ale był też w ośrodku młody mężczyzna, nad którym znęcał się ojciec. Bardzo szybko zaangażowały się różne instytucje i pomogły mu znaleźć dach nad głową – mówi Agnieszka Bujko, kierownik Specjalistycznego Ośrodka Wsparcia dla Ofiar Przemocy w Lublinie. Osoby przebywające w ośrodku mają obowiązek zadbać o swoje utrzymanie, w tym także o jedzenie. Tylko na samym początku wydawane są im posiłki interwencyjne.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy