O modlitwie w ciasnych butach, wyrzeczeniach i wierze w Boga z Justyną Rybaczek, modelką, rozmawia ks. Rafał Pastwa.
Ale nie zrezygnowałaś?
Nie. Niebawem wyjechałam na kilka miesięcy do Tokio, potem do Paryża i Nowego Jorku. Przez trzy lata miałam ciągłe wyjazdy. W tym czasie nie było mnie praktycznie w domu.
Jak wygląda twój dzień? Podobno nie jest to wcale lekka i przyjemna praca?
Powiedziałabym, że nawet bardzo ciężka. Dzień wcześniej dostajemy harmonogram zajęć. Trzeba sprawdzić adresy miejsc, w których będą zdjęcia. Wstaje się dość wcześnie. A potem zdjęcia, zazwyczaj przez cały dzień.
Ale nie każda modelka trafia ostatecznie na okładkę?
Zanim odbędzie się sesja zdjęciowa, trzeba za każdym razem przejść casting, czyli zapracować na nią. Z tym że nie każdej modelce zależy na wygraniu wszystkich castingów. Warto pokazać się w magazynie prestiżowym, który nie płaci za zdjęcia, ale stanowi ważny punkt w rozwoju. Jednak trzeba uważać, żeby nie zatracić siebie wyłącznie dla kariery.
Co jest twoim największym sukcesem?
Kampania dla poważnej marki odzieżowej w Nowym Jorku, gdzie pracowałam z Davidem Simsem, jednym z najlepszych fotografów tej branży na świecie.
W tym wszystkim zabrakło Ci chyba czasu na szkołę i normalne życie...
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się