Lublin posiada ponad 100 kilometrów ścieżek rowerowych. Na rowerowej mapie miasta wygląda to imponująco. Gorzej jest niestety gdy wsiądziemy na rower.
W sobotę, 21 marca na ulice miasta wróci Lubelski Rower Miejski. To dobry moment by przyjrzeć się na jakie problemy napotykają cykliści, a za co mogą pochwalić włodarzy Lublina.
Początki lubelskich ścieżek rowerowych sięgają połowy lat dziewięćdziesiątych poprzedniego stulecia. Pierwsza z nich została poprowadzona wzdłuż rzeki Bystrzycy. Lublin może poszczycić się również jednym z niewielu polskich rond rowerowych. Usytuowane jest ono u zbiegu alei Andersa i ulicy Kalinowszczyzna.
W 2011 roku władze Lublina po raz pierwszy zdecydowały się na wyznaczenie pasa rowerowego w istniejącej już jezdni. Szczyt tej inicjatywy nastąpił w ubiegłym roku, kiedy to na kolejnych jedenastu ulicach miasta pojawiły się tego rodzaju ścieżki. Na rowerowej mapie Lublina wygląda to bardzo dobrze. Gorzej jest kiedy wsiądziemy na nasz dwukołowy pojazd i przejedziemy się niektórymi z nich.
Podróżując choćby ulicą Zamojską może nas spotkać wiele przykrych niespodzianek. Kierowcy skarżą się, że wycofując z parkingów umieszczonych równolegle do pasa jezdni często nie są w stanie dokładnie zobaczyć, czy po ścieżce rowerowej nie jedzie rowerzysta. Podobna sytuacja ma miejsce na ulicy Radziszewskiego, przy budynkach Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej.
W 2014 roku ścieżki rowerowe na lubelskich jezdniach powstawały w pośpiechu. Ekipy malujące nowe pasy, często niedokładnie ścierały stare linie na ulicach. Przykładem takiego działania jest wspomniana już wcześniej ulica Zamojska. Wprowadzenie na tym trakcie pasów dla rowerów spowodowało dużą zmianę w organizacji ruchu samochodów. Zamiast dwóch pasów biegnących w stronę ulicy Wyszyńskiego, pozostał jeden. Jednak poprzednie białe linie nie zostały dostatecznie starte, co często gubi kierowców, którzy jeżdżą "na pamięć".
Plagą ścieżek rowerowych są również studzienki kanalizacyjne. Kierowcom samochodów nie przeszkadzały, ponieważ były usytuowane w skrajnej części jezdni. Po „przemalowaniu” pasów jezdni rowerzystom już przeszkadzają. Studzienki, czy też wybrzuszenia asfaltu, mogą stać się przyczyną groźnego wypadku z udziałem cyklisty.
Do wielu zakątków Lublina rowerzyści nie dotrą jednak poruszając się trasą dla rowerów, gdyż nie wszędzie są one wyznaczone. Muszą wjechać na ulicę. W tym momencie rozpoczyna się przysłowiowa walka z kierowcami.
We wrześniu 2014 zainaugurował swoją działalność Lubelski Rower Miejski. W ciągu dwóch i pół miesiąca swoje konta w tym systemie utworzyło ponad dwadzieścia dwa tysiące osób. Do ich dyspozycji było 400 rowerów, które mogli wypożyczyć w jednej z czterdziestu stacji rozsianych po całym Lublinie. Pierwsze dwadzieścia minut każdorazowego użyczenia takiego środka transportu było bezpłatne. Następnie naliczane były symboliczne kwoty. Aby osiągnąć prawdziwie europejski poziom - Lubelski Rower Miejski potrzebuje jeszcze lepszych ścieżek. Nie wystarczy przemalowywanie pasów.