W opisie męki Pańskiej według św. Jana ciągle występuje paradoksalny wątek potężnego Króla, który umiera śmiercią bezsilnego skazańca. O czym myślał wtedy Jezus, co czuł? Czy możliwe jest odkrycie tego i zrozumienie?
W Wielki Piątek nie sprawuje się Mszy św. Można powiedzieć, że - tak jak uczniowie - nie możemy być blisko Mistrza, który w tym czasie był sam, poddawany okrutnym torturom. Jakimś przejawem naszej więzi z Nim jest podejmowany post i inne uczynki pokutne. Oczywiście, nie da się ich porównać z tym, co się działo z Jezusem, ale podejmowanie tych drobnych umartwień, doświadczanie słabnięcia ciała i poczucie głodu w wyniku postu ma nas przygotowywać duchowo do popołudniowej liturgii.
Rozpoczyna się ona od wejścia w ciszy. Położenie się księdza na posadzce jest gestem uniżenia, nawiązuje także do postawy Jezusa w Ogrójcu - Wszechmocny Bóg stał się bezsilnym człowiekiem. Wielokrotnie upadał też pod ciężarem krzyża. „On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej.” (Flp 2, 6-8).
W opisie męki Pańskiej według św. Jana, ciągle występuje paradoksalny wątek potężnego Króla, który umiera śmiercią bezsilnego skazańca. O czym myślał wtedy Jezus, co czuł? Czy możliwe jest odkrycie tego i zrozumienie?
Pewną formą odpowiedzi jest modlitwa powszechna Kościoła, szczególnie rozbudowana w Wielki Piątek. W 10 wezwaniach pojawiają się ci, o których mógł pamiętać w ostatnich chwilach swojego życia. Czyli, poczynając od należących do Kościoła świętego Jego uczennic i uczniów do tych, którzy szczerym sercem, po omacku Boga szukają, deklarując się jako niewierzący - a przecież tak samo przez Boga kochani i do tych, dla których znak Krzyża świętego jest nadzieją w ich niełatwych strapieniach i trudach. Wywyższony na Drzewie Krzyża pragnął wszystkich przyciągnąć do siebie (por. J 12, 32).
I każdy do krzyża może wtedy podejść. Dotknąć Go ustami. I chociaż to nie jest to samo Drzewo, to Bóg widzi nasz gest, nasze serce. Pocałunkiem nie chcemy, tak jak Judasz, zdradzać Jezusa, ale wyrazić swoje przywiązanie, miłość, cześć. I gotowość, by znakiem krzyża pieczętować miłość okazywaną bliskim, ale i tym ludziom, którym służymy podejmując obowiązki zawodowe i inne prace. Wszystko, co oddajemy innym z miłością, tak jak z miłością oddał swoje życie Mistrz.
Liturgia trwa długo, ale Ci, którzy kochali Jezusa byli z Nim do końca, by złożyć Jego Ciało w grobie. To trwanie do końca z bliskim, który odchodzi, nieobce jest wielu ludziom, którzy spotykają Chrystusa w szpitalu, albo posługują Mu przy łóżku hospicyjnym. Miłość wyrażana w cierpliwości, wytrwałym spokoju, obecności - tego także uczymy się w Wielki Piątek. A kiedy Ciało Jezusa okryte welonem, niczym całunem, spoczywa z grobie, rozpoczyna się czas śmierci, czas ciszy, ale i czas oczekiwania. Na Paschalną Noc.