Radykalni kandydaci, także ci z Lublina, przegrali z kandydatem, który zaprezentował się jako reprezentant poglądów centrowych.
Kiedy obserwatorzy sceny politycznej czekali w powyborczy poranek, jaką ofertę przedstawi elektoratowi oczekującemu zmian Bronisław Komorowski, co zapowiedział w przemówieniu po pierwszej turze wyborów, Andrzej Duda już o siódmej rano rozdawał kawę przed metrem, inaugurując tym samym kampanię prezydencką 2.0.
W otoczeniu zadowolonych z życia dwudziestolatków wyglądał jak nieco starszy kolega, który bardzo chciałby, aby ich znajomi głosujący na Pawła Kukiza, postawili w dogrywce właśnie na niego. Tym samym Andrzej Duda już drugi raz w tym roku wyprzedził Bronisława Komorowskiego w rozpoczęciu kampanii wyborczej, zyskując punkt (może punkcik) w wyborczym wyścigu.
A 24 maja nawet taki mały punkcik może rozstrzygnąć o ostatecznym wyniku. Liczy się wszystko, tak jak w tych dniach zaważyła nieobecność Prezydenta Komorowskiego na debacie kandydatów w Telewizji Polskiej.
Obecny na niej kandydat PiS-u zaprezentował się jako reprezentant poglądów centrowych, na tle kilku innych znacznie bardziej radykalnych pretendentów, wśród których znaleźli się kandydaci z Lublina - Marian Kowalski i Janusz Palikot. Niski wynik lidera Twojego Ruchu nie dziwi, gdyż do realizacji hasła „Zrobię z nimi porządek” konieczna byłaby porządna ekipa sprzątająca, a wyborcy zauważyli, że od Palikota odeszło ostatnio zbyt wielu współpracowników.
Nie wiemy, czy Bronisław Komorowski przegrał właśnie wybory prezydenckie, ale można postawić tezę, że pierwszą turę przegrał już w chwili podpisania się pod ustawą emerytalną „67”, przeforsowaną tuż po poprzednich wyborach parlamentarnych. Do tego doszło wysłanie przez rządową ekipę, reprezentującą ten sam obóz polityczny, sześciolatków do szkół, wbrew niezadowoleniu znacznej części społeczeństwa.
Nie tak Platforma Obywatelska umawiała się z wyborcami w 2011 roku, a teraz polityczny rachunek za to może zapłacić urzędujący prezydent. Społeczeństwo lubi być traktowane poważnie, a przynajmniej politycy muszą zachować pozory powagi. Stąd też niskie sondażowe wyniki takich kandydatów, jak Magdalena Ogórek, czy Adam Jarubas.
To nie tylko powyborczy problem SLD czy PSL-u, ale także kandydata Komorowskiego, który mógłby liczyć w drugiej turze na ich elektorat. A gdy dodamy 4 punkty procentowe do uzbieranych już 33, to w żaden sposób nie da to wymaganych do reelekcji 50 proc. + 1 głosu.