Ludzie przybyli z różnych zakątków miasta oraz innych miejsc archidiecezji. 3 lipca na placu katedralnym odbyła się uroczysta Msza święta w 66. rocznicę cudu lubelskiego. Przewodniczył jej i homilię wygłosił bp Jan Sobiło z Ukrainy.
- W Lublinie czuję się jak w domu. To tutaj do tej katedry przyprowadziła mnie w 1981 roku moja siostra. Przyszliśmy się dowiedzieć, gdzie jest w Lublinie seminarium. Po modlitwie u stóp Matki Płaczącej poszliśmy do seminarium, gdzie przyjął mnie ks. prefekt Walewander. Potem były błogosławione lata seminarium. Podczas wykładów z mariologii ks. Kras opowiadał nam o historii Matki Bożej i o łaskach jakie ludzie otrzymywali - dzielił się wspomnieniami bp Jan Sobiło.
W homilii nawiązał do łez Matki Bożej, jakie pojawiły się na obrazie w 1949 roku.
- Wszyscy znamy scenę, gdy Jezus był blisko Jerozolimy i na widok miasta zapłakał. Ojciec pozwala, by Maryja przychodziła nam z pomocą z nieba za pomocą łez, które są podobone do łez Jezusa. Płacząc napomina nas, że zasmucamy Ducha Świętego - mówił biskup. - Nasza Matka modli się za nas i podpowiada nam różnymi sposobami, co robić by dobrze przeżyć życie. Kiedy widzi, że nie słuchamy zaczyna płakać. Kiedy człowiek widzi łzy, może się zreflektuje, nawróci. Matka płacze też, gdy widzi, że jej dzieciom zagraża niebezpieczeństwo lub dzieje się coś złego. Łzy Matki Bożej i dzisiaj przemawiają do nas. Mówią, że ludzie źli moralnie wzięli się za budowanie złego świata. Wszystkie więzi są nadwyrężone, relacje rodzinne, małżeńskie, relacje w pracy, relacje między ludźmi.
Biskup podkreślił też, że tracimy wiele czasu przed komputerem czy komórką nie znajdując czasu na różaniec.- Matka Łucja z Fatimy powiedziała, że nie ma takiego problemu osobistego czy narodowego, którego nie można rozwiązać różańcem. To wymaga czasu, ale ile godzin marnujemy - pytał. Mówił też, że różaniec ratuje powołania. Maryja nie pozostawiła nigdy bez odpowiedzi duszy, która modli się na różańcu.
Nawiązał też do wydarzeń na Ukrainie. - To dziwna wojna, jakiej nigdy nie było. Są takie sytuacje, że dwóch braci walczy po dwóch stronach barykad. W bloku ludzie boją się rozmawiać, bo nie wiadomo co kto myśli. To zamęt, które organizują siły ciemności. Toczy się walka duchowa zarówno w kręgach polityki, jak i ekonomii, ale toczy się w rodzinie. To śmiertelna walka miedzy dobrem i złem. Diabeł atakuje w drobnych rzeczach. Nie chce nam się klękać do modlitwy, iść do Kościoła, nie widzimy potrzeby chodzenia do spowiedzi częściej niż na święta. To wszystko duchowe zmagania, którym jesteśmy poddawani - podkreślał bp Jan.
Dziękował też Polsce za kapłanów i siostry zakonne, które pracują na Wschodzie. To dzięki nim odradza się tam wiara.