Po 71 latach od wyzwolenia Konzentrationslager Lublin żyje nadal wielu świadków obozowego horroru. Jedni wspominają obozowe dni, inni nie potrafią wykrztusić ani słowa. W skromnej uroczystości upamiętniono ofiary niemieckiej kaźni.
Mówi, że uwielbia ubrania w kwiaty. Jest zawsze elegancko ubrana. Często się uśmiecha, ale w umyśle nosi wszystkie bolesne doświadczenia, których zapomnieć się nie da. Zastanawia się, jakim była dzieckiem, skoro zdołała przeżyć obóz na Majdanku. W 1943 r. trafiła tu do obozu razem z całą rodziną.
- Porównuję siebie do współczesnych dzieci. One są szczęśliwe, wolne od takich przeżyć, dzięki Bogu – wolne od doświadczenia wojny. Nie wiem, jak ja te wszystkie upodlenia i trudy przetrwałam - wspomina Stanisława Kruszewska, która trafiła na Majdanek w wieku niespełna 8 lat.
- Tu, w miejscu pomnika, przed którym składaliśmy kwiaty, było wejście na teren obozu. Niemcy mówili, że tu będzie nam dobrze, że ludzie będą mogli pracować, a dzieci się uczyć. Tata od razu powiedział do nas: "To same kłamstwa. Nie wierzcie w żadne ich słowo". Miał rację - wspomina pani Stanisława.
- Musimy pamiętać, że człowiek jest zdolny do wszystkiego. Do rzeczy bardzo dobrych, ale i tych najgorszych, nawet nieludzkich. Nie wolno nam stracić czujności. Musimy być uważni, żeby nie powtórzyło się piekło tamtych lat. Nie chodzi o to, by użalać się nad sobą, ale żyć pełnią życia i przekazywać prawdę kolejnym pokoleniom - wyjaśnia.
Żyje jeszcze wielu świadków tragedii Majdanka ks. Rafał Pastwa /Foto Gość Jadwiga Wakulska urodziła się we wrześniu 1940 r. w obozie koncentracyjnym Auschwitz. Jej mama, będąca z nią w ciąży, przez obóz przejściowy w Zamościu, potem przez obóz na Majdanku, trafiła ostatecznie do Auschwitz. Ojciec zginął w transporcie do kolejnego niemieckiego obozu.
- To cud, że ja się w ogóle urodziłam. Przecież w tym miejscu ludzi eliminowano. Mamę i mnie oszczędzono, bo miałam blond włosy i niebieskie oczy. Cechy nordyckie zadecydowały, że obie przeżyłyśmy, w zasadzie mój wygląd oszczędził mamie pieca krematoryjnego - wspomina pani Jadwiga.
- Po wyzwoleniu obozu mama pozostawiła mnie u zakonnic, mówiąc, że po mnie wróci, ale nie wróciła. Potem trafiłam do rodziny zastępczej, ale szukałam swojej biologicznej mamy poprzez ogłoszenia w prasie. Po latach się zobaczyłyśmy, spotkałam się z rodzeństwem, które nic o mnie nie wiedziało. Ale ja wiem, że doświadczenie obozu mogło ją doprowadzić do takiego szaleństwa - opowiada.
- Teraz jesteśmy tu, składamy kwiaty, wspominamy ofiary obozu. Jednak powinniśmy pamiętać o szacunku wobec każdego człowieka, którego spotykamy każdego dnia. Powinniśmy pamiętać, że człowieka może zniszczyć drugi człowiek, dlatego trzeba głośno wołać, gdy słabszym i bezbronnym dzieje się krzywda - podsumowuje.
- To wielkie cmentarzysko. Śmierć poniosło tu niemal 80 tys. osób. Jest to też pomnik bolesnej historii. Należy pamiętać, że obóz na Majdanku był jednym z największych, jakie zbudowała III Rzesza w okupowanej Europie. Jest to też instytucja muzealna, która funkcjonuje od 71 lat - tłumaczy Agnieszka Kowalczyk-Nowak, rzecznik prasowy Państwowego Muzeum na Majdanku.
Ostateczna likwidacja obozu nastąpiła w godzinach popołudniowych 22 lipca. Około 800 osób wyprowadzono z Majdanka pod eskortą funkcjonariuszy SS i po kilkudniowym marszu załadowano w Ćmielowie do pociągu jadącego do Auschwitz. Następnego dnia rano, w niedzielę 23 lipca, z Majdanka wyszli niestrzeżeni przez nikogo chłopi. Wojska I Frontu Białoruskiego wkroczyły na teren obozu kilka godzin później, podczas trwających jeszcze walk o Lublin.
Muzeum na Majdanku jest najstarszym obiektem muzealnym tego typu w Europie. Ponadto większość eksponatów, także baraków, zachowało się w oryginalnym kształcie.
Muzeum otwarte jest dla zwiedzających od poniedziałku do piątku. W tym roku odwiedziły je już 52 tys. osób.