Chrystus uczy, że w drugim człowieku należy widzieć człowieka - osobę. Potrzebujący ma oblicze człowieka - osoby. Zawsze.
Pomagam bo chcę. Bo w obliczu cierpiącego dostrzegam twarz osoby cierpiącej, pokrzywdzonej, pragnącej sprawiedliwości, pokoju itd.
Pomagam, bo takie jest „prawo” miłości, a nie ze względu na nagrodę u Boga. Inaczej byłby to zwykły egoizm.
Nauka Jezusa o tym, kto jest naszym bliźnim - nie pozostawia wątpliwości.
Bohaterem jednej z Jego przypowieści jest Samarytanin, przedstawiciel narodu pogardzanego przez elity żydowskie. Jezus walczył ze zwyczajami – które człowiek kazał nazywać boskimi. Jakież musiało być zdziwienie tych, którzy wystawiali Go na próbę. Walczył o tych najmniejszych, sam stając się Sługą.
Jednak Ewangelia to wysoki standard. Poprzeczka zawieszona wysoko. Tam nie ma miejsca na kalkulacje, ani na poprawność polityczną. Tam nie ma rozróżnienia ani na Rzymianina, Greka, Żyda, Syryjczyka, Polaka, Irańczyka… Trzeba uważać sięgając po argumenty tam zawarte. Przykazanie miłości czy przykazanie miłości nieprzyjaciół nie mają u Chrystusa niczego po przecinku, żadnego ale. Nie ma tam również niczego w nawiasie.
Nie ma u Niego - miłujcie tylko Polaków, Europejczyków, chrześcijan itd.
Nie każdy dzisiaj opiera swoje życie wyłącznie na nauce Chrystusa. Dlatego tym bardziej należy zauważyć i podkreślić słowa wypowiedziane przez abp. Stanisława Gądeckiego, wypowiedziane podczas uroczystości w sanktuarium w Wąwolnicy na temat pomocy uchodźcom.
„Musimy pójść z pomocą z każdej parafii. Przygotować się na to, co może nadejść tak, żebyśmy nie tylko z Ewangelii i Ewangelią powodowani, ale również z tytułu sprawiedliwości”.
Abp Gądecki dał do zrozumienia, że już samo poczucie sprawiedliwości wymaga od nas postaw solidarności z uchodźcami.
Zatem sprawiedliwość domaga się od nas stanowczych reakcji. A co dopiero Ewangelia…