Ucieczki z Majdanka

Historia. Stali na apelu, wysłuchując wrzasków esesmanów. Niemcy się wściekali, a więźniowie cieszyli. Komuś udało się uciec. Jest więc nadzieja, że Majdanek nie jest miejscem bez wyjścia.

Agnieszka Gieroba

|

Gość Lubelski 43/2015

dodane 22.10.2015 00:15
1

Helena Żuk, gdy trafiła na Majdanek, robiła wszystko, by nie pracować. Po każdym porannym apelu był tzw. Arbeits – kolejny apel, gdzie poszczególni więźniowie grupowali się w piątki, formując jakieś komanda do pracy. – Ja podczas takiego zamieszania uciekałam do baraku i chowałam się pod pryczą. Szczelina między nią a podłogą była bardzo wąska i nie każdy mógł się tam wcisnąć. Było to uciążliwe i ryzykowne, gdyż naloty esesmanów sprawdzających baraki były częste – zapisała w relacji złożonej w archiwum Muzeum na Majdanku. – Jednego razu zostałam ja i jeszcze jedna więźniarka – wspomina pani Helena. – Usłyszałyśmy, że idą Niemcy, więc chciałyśmy się schować. Szybko wcisnęłam się pod pryczę, ale koleżanka nie zdążyła. Niemka zaczęła okładać ją pejczem. Najpierw wyciągnęła ją, a potem także mnie. Myślałam, że to koniec. Zaprowadziła nas za karę do komanda, które sortowało rzeczy ludzi zagazowanych. Ten gaz bardzo dusił i trudno było wytrzymać. Powiedziała do nas: „Tu was szlag trafi”. Jednak stało się inaczej. Okazało się, że to straszne miejsce było naszą drogą do wolności.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..