Ada ma 15 lat i mieszka z mamą i dziadkami w Poniatowej. Okazuje się w pewnym momencie, że jest chora na raka. W nagraniu, które pozostawia wyznaje: "Boję się pomyśleć, że mogłoby mnie nie być". Niedawno minęła druga rocznica jej śmierci, ale pozostał film dokumentalny i duchowy testament, który powala z nóg.
- Nazywam się Ada, mam 15 lat i chce opowiedzieć świadectwo wiary, mojej wiary w Boga - zaczyna swój duchowy testament.
- We wtorek, 22 maja 2012 r., kiedy byłam w szkole, zrobiło mi się słabo, zaczęła mi lecieć krew z nosa. Poszłam do pielęgniarki, która zadzwoniła po moją mamę. (…) Kiedy jechałam windą z panią doktor, zapytałam ją czy to coś poważnego. Nie chciała ze mną rozmawiać, dopóki nie będzie mamy. Potem pani doktor powiedziała, że podejrzewają nowotwór. Wtedy poczułam, jakby całe życie mi się zawaliło. Wtedy pomyślałem - Boże, dlaczego mi to zrobiłeś? - napisała w dalszej części wyznania.
- W czerwcu, (już po operacji usunięcia głównego guza - przyp. red.), zaczęłam moją pierwszą chemię. Bardzo źle się czułam, wymiotowałam. W pewnym momencie leczenia miałam zapalenie jamy ustnej, nie mogłam nic jeść przez dwa tygodnie. 4 lipca były moje urodziny, niestety musiałam je spędzić w szpitalu - wyznaje.
- Większość z nas przechodzi w życiu okres próby, każdy w większym czy mniejszym stopniu niesie swój krzyż bólu, rozterek, upokorzeń, cierpienia i tego nie zmienimy. Mój ulubiony ksiądz dał mi obrazek ze św. Faustyną, na którym było napisane: „Cierpienie jest skarbem największym na ziemi - oczyszcza duszę. W cierpieniu poznajemy, kto jest dla nas prawdziwym przyjacielem. Prawdziwą miłość mierzy się termometrem cierpień”. Ktoś sobie pomyśli: „Jak cierpienie może być przyjemne?”. Przyznaję, że może tak być, tylko trzeba zrozumieć jego znaczenie. Kiedy mam zabiegi, to wszystko mnie boli, i ten ból, i to cierpienie ofiaruję za tych, którzy w swoim życiu też mają trudno, są w ciężkiej sytuacji duchowej, popadają w nałogi, to wszystko jest dla nich. Wierzę, że Bóg potrafi podnieść nas z każdego „dołka”, tylko musimy to dostrzec i modlić się z całego serca o siłę dla nas. Ja modlę się cały czas o siłę dla mnie, ale i nie tylko dla mnie, ponieważ nie tylko ja tu jestem. Są tu w szpitalu jeszcze inne dzieci - pisała Ada.
Adriana pozostawiła po sobie duchowy testament. Jest także film, który opowiada jej niezwykłą historię ks. Rafał Pastwa /Foto Gość Tuż przed śmiercią Adriana Michalec napisała list do papieża Franciszka, odpowiedź przyszła w dzień jej pogrzebu.
Pozostał jej duchowy testament i film dokumentalny w reżyserii Anny Dudy-Gocal „Wyślę wam kartkę”. Premiera telewizyjna filmu odbyła się 24 listopada w TVP 2 o godz. 22.55.
- Spotkanie z Adą, choć to może górnolotnie zabrzmi, zmieniło moje życie, dało mi dużo spokoju i poczucie, że jeśli czasami o coś walczymy, to nie sama wygrana jest celem, ale walka jako proces. Nie zawsze mamy moc sprawczą, bo jest vis maior i jej trzeba się oddać i zaufać. Oczywiście trzeba podejmować wysiłek, żeby nie żałować kiedyś prób, których się nie podjęło i nie narzekać, że coś się nie udało, że nie było mnie tam, gdzie chciałam, czy nie zrobiłam tego, co chciałam, o czym marzyłam, a tymczasem życie minęło. Ale jeśli coś nie stanie się moim udziałem mimo tego wysiłku, to trzeba zaufać Bogu, że tak ma być i się nie miotać - mówi Anna Duda-Gocal.
- Była bardzo dojrzała i mądra. Niestety, niedawno minęła druga rocznica jej śmierci - wzdycha reżyserka, która zaprzyjaźniła się z Adą, jej mama i babcią.
- Jej ojciec, uzależniony od alkoholu - tylko dwukrotnie ją odwiedził w szpitalu. Bałam się ją pytać o niego, podobnie jak o to, czy boi się śmierci. Zostawiłam jej kiedyś kamerkę do nagrywania, bo bałam się pytać o to wszystko. Korzystając z chwili samotności nagrała swoje przesłanie. Wybacza w nim ojcu. Mówi też, że się boi, że jej może zabraknąć. Miała świadomość, że inne dzieci umierają na raka, bała się, że i ona odejdzie - wspomina A. Duda-Gocal.
- To nagranie odkryłam już po jej śmierci. Jest ono częścią filmu. Po jego realizacji moja wiara wygląda inaczej, jest ona dla mnie już czymś więcej niż krokiem w nieznane. Nauczyłam się tego od Adriany. Przed swoim odejściem bardzo często pytała jak wygląda niebo. Gdy zabrało ją z domu pogotowie do szpitala, w zagrożeniu życia - jedyną rzeczą, którą zabrała ze sobą był różaniec - podsumowuje reżyserka filmu.