Jan Paweł II liczył na młodych. Pokładał w nich wielką nadzieję i zachęcał by z ufnością patrzyli w przyszłość. To wasze zadanie na dzisiejsze czasy - mówił abp Mieczysław Mokrzycki do stypendystów Fundacji Jana Pawła II, z którymi spotkał się w parafii Świętej Rodziny w Lublinie.
Podczas spotkania opowiadał młodzieży, jak to się stało, że został drugim sekretarzem Jana Pawła II.
- Studiowałem w Rzymie i gdy przyjeżdżał do Watykanu mój biskup Marian Jaworski, który był wielkim przyjacielem Ojca świętego, odbierałem go z lotniska i moim zadaniem było zawiezienie biskupa do miejsca, gdzie się zatrzymywał. Tym miejscem były apartamenty papieskie. Obecność w Rzymie bp Jaworskiego wiązała się z tym, że trzeba było omówić różne sprawy, a ja służyłem mojemu biskupowi za przewodnika, kierowcę i pomoc. W ten sposób bywałem na Watykanie i spotykałem się z kard. Stanisławem Dziwiszem. On czasem wprowadzał mnie na chwilę do Jana Pawła II. Tak dałem się poznać. Mimo wszystko, gdy któregoś razu kard. Dziwisz zaproponował mi bym został drugim sekretarzem Jana Pawła II, byłem bardzo zaskoczony - opowiadał abp Mokrzycki.
Na podjęcie decyzji dostał tydzień. W tym czasie rozmawiał ze swoim biskupem Marianem Jaworskim od którego usłyszał "Ojcu świętemu się nie odmawia". Tak też podjął się zadania, które mu powierzono, choć jak sam przyznaje towarzyszyła mu obawa czy sobie poradzi. - Pamiętam, jak pierwszy raz miałem przedstawić Ojcu świętemu dokumenty i listy, które należało bądź podpisać, bądź zwyczajnie zapoznać się z nimi. Bałem się czy dobrze to wszystko przygotowałem, kiedy jednak wszedłem do Jana Pawła II, on uśmiechnął się do mnie i zapytał zwyczajnie: "no Mieciu, co tam dziś mamy?". Zaczęliśmy przeglądać wszystko z wielkim spokojem. Pomyślałem wtedy, że zawsze chciałbym mieć tak dobrego i spokojnego szefa, jak papież - wspomina abp Mokrzycki.
Dobrego i spokojnego oznaczało także bardzo pracowitego. Jan Paweł II dużo od siebie wymagał i takiego zaangażowania wymagał też od innych. Jeśli swoim obowiązkom oddawał się ktoś rzetelnie i sumiennie, nie było powodu do zdenerwowania czy uwag.
Abp Mokrzycki był zaskoczony pracowitością papieża. - Gdy byłem na studiach, wraz z kolegami myśleliśmy, że teksty encyklik, adhortacji, listów czy homilii, ktoś pisze papieżowi. My studenci nie nadążaliśmy tego czytać, więc byliśmy przekonani, że kilka osób pisze papieżowi wystąpienia. Tymczasem okazało się, że Jan Paweł II robi to osobiście. Początkowo pisał ręcznie i przekazywał potem do przepisania czy tłumaczenia na różne języki, później, gdy nie miał już tyle sił, wolał dyktować swoje teksty, ale zawsze robił to osobiście - podkreśla abp Mokrzycki.
Będąc blisko Jana Pawła II obserwował jak wielką nadzieję pokłada on w młodych ludziach. Zachęcał ich przy różnych okazjach by się nie lękali, by śmiało patrzyli w przyszłość i ufali Duchowi Świętemu. - To przesłanie wciąż jest aktualne, także dziś dla waszego pokolenia - mówił stypendystom w Lubinie abp Mokrzycki.