Nazywam się Wanda Lotter. Urodziłam się 9 września 1939 roku. Był to bardzo smutny dzień dla osób mego pochodzenia. Jednak mnie dane było rosnąć w świetle miłości Polaka do mojej matki Żydówki. Ta miłość uratowała nam życie.
Dla mojej matki wojna nie skończyła się nigdy – mówiła Wanda Lotter. – Mimo aplikowanych leków nie potrafiła zapomnieć. Bała się patrzeć ludziom w oczy, bo w oczach krył się ciągły strach. Nie wspominała często swego rodzinnego domu. Wiem, że żyła w wielkiej biedzie, ale w rodzinie, która bardzo się kochała. W domu mówiono w kilku językach – po żydowski, polsku, ukraińsku, rosyjsku i niemiecku. Mama była najmłodsza z trojga dzieci. Dom był rygorystyczny w zachowywaniu żydowskich tradycji. Ten dom znajdował się w małej wiosce na Kresach, gdzie sąsiadami byli Polacy, Ukraińcy, Niemcy, Czesi i oczywiście Żydzi. Stąd znajomość języków i mieszanie się tradycji. Zofia Grzesiak, czyli Nechume Szwarcblat, bo tak naprawdę nazywała się mama Wandy, od dziecka pragnęła wyjechać daleko i pisać długie listy do bliskich. To marzenie się nie spełniło, bo gdy była daleko, nie miała już do kogo pisać listów. Jednak zamiłowanie do pisania było tak silne, że mimo traumy wojny została pisarką.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.