"Każdy się wstydzi. Każdy się wstydzi trzech rzeczy. Że nie jest ładny. Że za mało wie. I że niewystarczająco dobrze radzi sobie w życiu. Każdy".
Alkoholik – gdy słyszycie to słowo, co sobie myślicie? Powyciągany sweter, przepita facjata, na ustach prośba o drobniaki, wymięty kaszkiet, nieobecne spojrzenie, na twarzy szczecina niepamiętająca golarki i obowiązkowy smród - wyprzedzający personę na kilka metrów. Unosząca się wokół aura dozoru kuratorskiego, patologii i przegranego życia. A co jeśli wam powiem, że pić można na obcasach, pić może dziewczyna z prenumeratą „Przekroju”, absolwentka UW, stały bywalec „Czułego Barbarzyńcy”?
Krystyna pracuje w telewizji – wszyscy kojarzą jej twarz, nawet pani z warzywniaka. Oczytana, inteligentna, wygadana, słowem: dusza towarzystwa. Pije. Oczywiście, tyle, co wszyscy. No, może jeszcze troszeczkę w samotności. Dla odwagi. Dla energii. Dla pociechy. Żeby poczuć bardziej. Żeby cokolwiek poczuć. Pewnego razu na wyjeździe integracyjnym przewraca się na twarz. Na sam środeczek. Wszystkie samozachowawcze instynkty spały w kącie podświadomości, spite w sztok i w związku z tym nie zadziałały. I Krystyna dochodzi do wniosku, że tak dalej być nie może.
Przed wami spowity w mylący róż dziennik – opowieść snuta wprost z krainy nałogu i jednocześnie autopsychoterapia, poszukiwanie swojej drogi ku Prawdzie. Nałóg jest tu traktowany jako skutek, nie jako przyczyna. Bohaterka nie żali się czytelnikowi, nie zgrywa pokrzywdzonej przez los, żebrząc żenująco o uwagę. Ona po prostu spokojnie opowiada swoją historię, swoją i tysięcy innych ludzi, którzy czują się puści w środku, czują, że wciąż brak im czegoś cennego, chcą tę pustkę czymś wypełnić, bo nie są w stanie wytrzymać z nią ani chwili dłużej. Dlatego zalewają ją alkoholem, zadymiają papierosami, zagrywają „Call of Duty”, zajadają czekoladowymi tortami.
Ta książka otwiera oczy tym, którzy mieli szczęście nigdy nie wyć z samotności i zagubienia w ciepłą majową noc. Pokazuje, że ta skorupka, skądinąd krucha, którą ludzie pokazują światu, może być bardzo, bardzo myląca. Halber porusza temat codziennego udawania, krycia uczuć pod kolcami ironii, najeżania się sarkazmem i przywdziewania co rano maski wymuszonego cynizmu.
Nie wiem, co takiego jest w tej książce, może to styl pisania, może to treść, może to jakaś nieokreślona aura... To coś sprawia, że książka po prostu jest autentyczna. Czuje się w niej prawdę, słuszność, fakt. Wierzy się tej dziewczynie. Kolejne uczucie, które pojawia się podczas czytania, to zwyczajne, ludzkie współczucie dla drugiego człowieka – wrażliwość na męczarnie, przez które musi przechodzić. Następne wrażenie? Skrajna frustracja ogarniająca po koniuszki neuronów, kiedy czytamy o kolejnych i kolejnych pożal się Panie Boże psychologach sądzących, że wszystko da się rozwiązać paroma prostymi zasadami wyczytanymi w Tomaszewskim, Strelauie albo innym Hilgaardzie. Drodzy lekarze dusz. To są ludzie, nie maszyny. Troszeczkę empatii, troszeczkę szacunku. To obowiązkowa lektura dla każdego psychoterapeuty, nawet in spe.
Co dalej? Apel. Wielki apel do wszystkich sądzących, że zaburzenia depresyjne, nałogi i zagubienia to daleko posunięte użalanie się nad sobą. Ci od wydawania takich i podobnych sądów uważają, że wystarczy dać porządnego kopa lub wymierzyć siarczysty policzek, aby się człowiek pozbierał. I niech się delikwent bierze do roboty – żeby za dużo nie rozmyślał. Brawo, silni, zdrowi i szczęśliwi! Gratulujemy wam... Tylko zapomnieliście o jednym. Jak leżącego się będzie kopać, to on raczej nie wstanie, tylko będzie płakał jeszcze głośniej.
Jak więc się wygrzebać z tego bagna, które całe życie cię oblepia, dusi, przytłacza? Jak znaleźć swoją drogę? Jak stanąć w prawdzie przed samym sobą, kiedy pod spuchniętymi od płaczu powiekami pojawią się pierwsze promienie wschodzącego słońca? Jak się uśmiechnąć, czując ciepłą nadzieję? Wystarczy zdać sobie sprawę, że nie musisz być doskonały. Może ci się nie udawać. Możesz być słaby. Nie bądź supermanem – bądź człowiekiem.
„Każdy się wstydzi. Każdy się wstydzi trzech rzeczy. Że nie jest ładny. Że za mało wie. I że niewystarczająco dobrze radzi sobie w życiu. Każdy”.
Małgorzata Halber, "Najgorszy człowiek na świecie", wyd. Znak