- Domowy Kościół uratował nasze małżeństwo nie tylko przed rozpadem, ale przed egoizmem, samotnością we dwoje, niewypowiedzianymi pretensjami - mówią małżonkowie, którzy oparli swoje życie na zasadach zaproponowanych przez ks. Franciszka Blachnickiego.
Na co dzień we dwoje podejmują się realizacji zasad Domowego Kościoła. To one ułatwiają zbliżenie do Pana Boga i do współmałżonka. - Chodzi o to, by do Boga iść razem. Jeśli tylko jedno podejmuje tę drogę, a drugie zostaje w tyle, nie sprzyja to jedności małżeńskiej, porozumieniu i zwykłemu małżeńskiemu szczęściu - mówią Ewa i Tomek, w Domowym Kościele od ponad 20 lat.
Domowy Kościół stawia na świętość małżonków razem, nie chodzi o to, by każdy osobno dążył do zbawienia, ale o to, by starać się pomagać swojemu współmałżonkowi w tym dążeniu. - Często zdarza się tak, że gdy w małżeństwie pojawiają się dzieci, to one są na pierwszym planie. Na dłuższą metę prowadzi to do rozluźnienia więzi małżeńskiej i konfliktów, dlatego ważne jest to, by najważniejszy dla żony był mąż, a dla męża żona. Kiedyś moja 16-letnia córka poprosiła mnie: "Mamo, powiedz mi choć raz, że kochasz mnie bardziej niż tatę". Odpowiedziałam jej, że nie chcę jej okłamywać, kocham ją z całego serca, ale to tata jest najważniejszy w naszych relacjach. Tego uczymy się, realizując zasady Domowego Kościoła, i to sprawia, że nasza miłość kwitnie, mimo upływu lat i różnych codziennych kłopotów - mówi Ewa.
Rejonowy Dzień Wspólnoty, jaki właśnie przeżywa Domowy Kościół, to okazja do spotkania małżeństw, które na co dzień należą do różnych parafii, a wszystkie formują się w Domowym Kościele.
Małżonkowie przy parafiach tworzą kręgi, czyli małe wspólnoty od 4 do 6 małżeństw, które spotykają się raz w miesiącu, dzielą swoim życiem, modlą i rozważają określony na dany miesiąc temat.
Jedno ze spotkań w ramach Rejonowego Dnia Wspólnoty odbyło się w parafii Matki Bożej Różańcowej w Lublinie. Mszy św. przewodniczył ks. Piotr Drozd, moderator diecezjalny Ruchu Światło-Życie.