Nie wszystkim się adhortacja podoba, jedni mówią, że rozmywa naukę Kościoła, a inni wyrażają rozczarowanie, że za mało postępowa. Przypuszczam, że papież specjalnie się tym nie martwi.
Tęgo biskupi pracowali na dwóch synodach o rodzinie, ich sporami i nowymi wizjami ekscytowały się media. Rzadko wewnętrzne debaty w Kościele budzą taką uwagę w świecie, no ale sprawa ważna i dotyczy większości ludzi.
Teraz papież Franciszek podsumował obydwa synody (2014, 2015) w adhortacji. Nie wszystkim się podoba, jedni mówią, że rozmywa naukę Kościoła, a inni wyrażają rozczarowanie, że za mało postępowa. Przypuszczam, że papież specjalnie się tym nie martwi.
Lektura papieskiego dokumentu sprawiła mi prawdziwą radość. Tchnie z niej znajomością życia. Papież nie lekceważy norm moralnych i prawnych, ale nie o nie mu chodzi, lecz o samą wartość, jaką stanowią małżeństwo i rodzina. Już tytuł tego dokumentu „Radość miłości” daje do myślenia. Nie łatwo o radość, gdy zewsząd utrapienia, stresy, niepowodzenia. Współczesny globalny obraz rodziny nie jest optymistyczny. Pomimo kryzysu, o którym dużo mówiono, jego skalę ukazywała przedsynodalna ankieta, Franciszek nie ustaje mówić o radości. Po raz pierwszy w historii oficjalnego papieskiego nauczania zostaje przywołany film, a to znaczy, że autor tego dokumentu chodził do kina i zachwyciła go „radosna scena z filmu Uczta Babette, gdzie hojna kucharka otrzymuje wdzięczny uścisk i pochwałę” (pkt. 129). Sam Franciszek przypomina taką kucharkę, która postanowiła skończyć ze skąpstwem i zamiast moralizować czy rugać opowiada o pięknym ideale, nie gorsząc się, że nie wszystkim, a może nawet większości ludzi, nie udaje się go zrealizować. Odżegnuje się jednak od szamanów relatywizmu, bo oni sieją inną postać doktrynerstwa.
Franciszek jest dobrym uczniem św. Jana Pawła II, który zaczął mówić o teologii ciała, ale w ważnym i przełomowych tekstach Papieża Polaka zabrakło mowy konkretu. Papież z Ameryki Łacińskiej wie, że filozofia nie porusza ludzkich serc, choć daje sól myśleniu, trzeba mówić wprost, tak, jak się przeżywa. Warto przeczytać arcydzieło samo w sobie, jakim jest Franciszkowy komentarz do „Hymnu o miłości” św. Pawła. Czyta się go często na ślubach, ale czy kogoś naprawdę inspiruje. Franciszek unika patosu, stawia na prostotę, szczerość i czułość. Gdy myśli o przebaczeniu, pyta jak ma ono wyglądać. „Na kolanach? Nie! Wystarczy mały gest, mała rzecz i wraca zgoda w rodzinie. Wystarczy pieszczota, bez słów” (pkt. 104). Podobna rada w innym miejscu: „Proszę, dziękuję i przepraszam. Są to trzy słowa klucze (pkt.130). Abecadło Franciszka, niby te same litery, a to nowy język.
Właśnie w języku adhortacji tkwi jej znaczenie. Jest to język zachwytu i afirmacji. Język troski i rozeznania, nie ciska się kamieni doktryny i prawa w ludzi, którym się nie udało, nawet w tych którzy sami zawinili, że ich małżeństwo się rozpadło. Język wyczulony na kruchość i dramat, odrzucający każdą formę przemocy. Język, w którym wielu ludzi usłyszy własny głos. W stylu Franciszka odnajduję konsekwencję, nie wszystkim da się pomóc, stwierdza on bowiem, że są sytuacje, z których nie ma wyjścia, ale nie wolno nikomu zadawać dodatkowego bólu, ratuje język empatii. „Czasami podziwiam na przykład postawę ludzi, który musieli rozejść się ze swoim małżonkiem, aby chronić się przed przemocą fizyczną, ale jednak ze względu na miłość małżeńską, która potrafi wyjść poza uczucia, byli w stanie działać na rzecz ich dobra, choć za pośrednictwem innych, w czasie choroby, cierpienia lub trudności” (pkt.119).
* Alfred Marek Wierzbicki urodził się 14 sierpnia 1957 roku w Maryninie na Lubelszczyźnie. Ksiądz, wykładowca, poeta i pisarz. Mieszka w Lublinie.