- Boję się, że nie dam rady wytrzymać słabości po leczeniu chemicznym i po radioterapii. Jest taki moment, kiedy radioterapia wyniszcza cały szpik i wtedy dostaje się nowy. Pojawia się wtedy pytanie czy nowy szpik podejmie funkcje - mówi Beata Nowak.
A życie toczy się dalej. Musiałaś się zatrzymać, niemal z dnia na dzień.
Najpierw wydawało mi się, że to zatrzymanie się jest dla mnie końcem. Bez działania mnie nie było. Teraz, gdy słabiej się czuję, myślę sobie – niech wszyscy tam biegają – ja muszę się skupić na sobie. Kiedyś miałam siłę, byłam aktywna. Zawsze byli ludzie potrzebujący rozmowy, były rzeczy do załatwienia. Teraz jestem zależna od innych.
Trudno Ci z tym, prawda?
Bardzo. Zawsze niezależność i radzenie sobie z trudnymi sprawami sprawiały mi wiele satysfakcji. To ja byłam zawsze osobą, która pomagała, a teraz to ja potrzebuję pomocy. Podczas tych kilku trudnych miesięcy nauczyłam się już prosić o pomoc. Ale początki były okrutnie trudne.
Ale masz też inne powody do satysfakcji…
Zdecydowanie na pierwszym miejscu jest to praca z młodzieżą. Oni byli zawsze wobec mnie szczerzy i dobrzy. Nie udawali. Fantastyczne jest to, że będąc z nimi kilka lat – widziałam zmiany w ich życiu. Bywałam potem na ich ślubach i weselach, czasami szliśmy posiedzieć w knajpie i pogadać. Wiele tych relacji przemieniło się w przyjaźń. Większość z nich ma już swoje rodziny i realizuje własne projekty życiowe.
Nie miałaś nigdy poczucia, że przegrałaś swoje życie?
Często zdarza mi się tak myśleć. Kiedy wreszcie sprecyzowałam swoje marzenia, gdy zdecydowałam jak chciałabym żyć – to nie mogę tego zrealizować. Pierwszy raz zaplanowałam sobie wyjątkowe wakacje, miałam lecieć do Kanady i też nici z tego. Nie ułożyło mi się życie osobiste, ale patrzyłam na moich uczniów i cieszyłam się autentycznie ich szczęściem. Wiedzieli czego chcą i wcielali to w życie. Moje życie to – życie na stracie.
Co to znaczy?
Traciłam w najmniej odpowiednim momencie najbliższe mi osoby. Babcię, tatę. Potem musiałam przeżyć rozwód. Teraz dopadła mnie choroba.
A gdzie w tym wszystkim Pan Bóg? Pytam Cię jako osobę, która mierzy się z cierpieniem i strachem, a jednocześnie jest teologiem.
Po śmierci taty, moja wiara się zachwiała. Zmagał się z nowotworem i ogromnie cierpiał. Może bardziej zmiażdżyła mnie potęga cierpienia, która spada na jednego człowieka. Nie zgadzam się z tym, że to Bóg daje cierpienie i to w takiej ilości ile jesteśmy w stanie unieść. To nie może być prawdą. Po śmierci taty poszłam na psychoterapię, żeby się pogodzić z tą stratą i pogodzić z sobą samą. Było to w ośrodku założonym przez księdza. Gdy wydawało mi się, że wyszłam na prostą…
Ciągle dzwoni Twój telefon… Nie odbierasz przeze mnie.
Nie pozwalają mi się zamknąć w tym wszystkim ci młodzi ludzie, którzy do mnie dzwonią i zapewniają o swojej obecności i wsparciu.
Bo nie jest prawdą, że młodzi ludzie są źli.
To największe kłamstwo, które ktoś wymyślił, a inni powtarzają. Młodzi są dobrzy i spontaniczni. Dla nich nie ma przeszkód, nie kalkulują czy coś się im opłaca. Gdy obserwuję ich działania w przestrzeni mediów społecznościowych nie mogę tego wszystkiego ogarnąć. Z jednej strony to mnie buduje, z drugiej dołuje – bo uświadamiam sobie: „Boże, to mnie dotyczy. Tym razem to mnie dotyczy”. Trudno mi czytać to, co o mnie piszą, choć wiem, że to szczere.
Organizują Dzień Dawcy Szpiku dedykowany Tobie. Szykuje się głośna akcja.
Chodzi o to, by pomóc także innym osobom oczekującym na przeszczep. Wydarzenie organizuje moja osobista klasa, która zdawała maturę w 2012 r. To była klasa humanistyczno-dziennikarska. Cztery dziewczyny się skrzyknęły i pociągnęły resztę. Najciekawsze jest jednak to, że wyjątkowo słabo utrzymywaliśmy ze sobą kontakt, bo wszyscy rozjechali się we wszystkie strony.
A obecni Twoi wychowankowie?
Bardzo to przeżywają. Całe środowisko III LO, nauczyciele i dyrekcja są ze mną solidarni i mnie wspierają. Jestem też ogromnie wdzięczna Grzegorzowi, że jako przełożony i kolega rozumie moją słabość i nie pozostawia mnie bez wsparcia.
O czym myślisz, gdy jesteś sama?
O śmierci.
Żartujesz…
Nie. Bardzo się jej boję, nie chcę umierać.