Blisko 3 tysiące kaczek i setki osób. Bystrzyca okazała się dziś najbardziej obleganym miejscem w Lublinie. Dobra zabawa była wspaniałą okazją do pomocy najbardziej potrzebującym.
W poprzednich dwóch wyścigach udział wzięło w sumie blisko 3 tys. gumowych zawodników. Tylko w tym roku na starcie stanęło niemal 3 tys. kaczek.
Zielone, niebieskie, żółte i różowe. Każda za wszelką cenę chciała na mecie być pierwsza. Nie na darmo, ponieważ właściciel wygranej kaczki miał zagwarantowaną nie byle jaką nagrodę a mianowicie pobyt dla dwóch osób w luksusowym SPA na Mazurach. Główne nagrody na szczęście były trzy, więc kaczki na mecie zachowywały się w miarę spokojnie. Zawodnicy z drugiego i trzeciego miejsca dla swych właścicieli zdobyli: kaczka z drugiego miejsca - rower, a z trzeciego - voucher na wycieczkę zagraniczną. Na właścicieli następnych 57 zawodników także czekały nagrody.
Imprezę, która z roku na rok zyskuje na popularności zainicjowała lubelska Fundacja Skrzydła dla Edukacji. - Chcieliśmy, by rodziny wielodzietne, których niejednokrotnie nie było stać na wysłanie swoich dzieci na obozy wakacyjne organizowane przez szkołę, miały szansę otrzymania jakiegoś wsparcia - opowiada pomysłodawczyni akcji Katarzyna Klimek. Pomysł, który najpierw miał dotyczyć tylko dzieci ze szkoły „Skrzydła”, z czasem rozrósł się do akcji mającej na celu pomoc wszystkim potrzebującym rodzinom.
Dziś do akcji, która do Parku Ludowego nad Bystrzycą przyciągnęła tłumy mieszkańców Lublina, ale także rodziny spoza naszego miasta, oprócz Fundacji Skrzydła dla Edukacji, włączyło się także Stowarzyszenie "Agape", Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Archidiecezji Lubelskiej oraz księża sercanie.
- Przede wszystkim bardzo się cieszę, że dopisała nam pogoda - mówi Katarzyna Klimek. - Cieszę, się też, że tak wielu ludzi tu przyszło. Gdy dwa lata temu pierwszy raz organizowaliśmy wyścig kaczek, wiedziałam, że to jest impreza, która ma potencjał i z czasem na pewno przyciągnie wiele osób. Nie spodziewałam się, że będzie to aż tak szybko - śmieje się pani Kasia.
K. Klimek nie ukrywa, że jej marzeniem jest by lubelski Wyścig Kaczek stał się wyścigiem ogólnopolskim.
W wyścigu i w towarzyszącym mu festynie wzięły udział głównie rodziny z dziećmi. - To chyba najlepsza rodzinna impreza w Lublinie w jakiej do tej pory uczestniczyliśmy - mówią Ania i Wojtek Raczkowie. - W życiu bym nie pomyślał, że tyle frajdy i emocji może być z obserwowania płynących rzeką gumowych kaczek - śmieje się mężczyzna. - Drugie dno jest takie, że ci wszyscy ludzie świetnie się tu bawią, a przy okazji realnie pomagają innym. Ktoś kto wymyślił tę formę pomocy powinien dostać jakąś specjalną nagrodę - dodaje.