Sto osób wyruszyło na rowerach z Lublina na Jasną Górę. To wyprawa, która kosztuje wiele sił i energii, ale uczestnicy pielgrzymki liczą na dary duchowe.
Po Mszy św. w archikatedrze lubelskiej setka rowerzystów wyjechała na trasę pielgrzymki w kierunku sanktuarium na Jasnej Górze. Wyruszyli w eskorcie Policji.
Stanisław Jedyński, najstarszy tegoroczny uczestnik, ma 72 lata. Mieszka we Wrocławiu, ale od trzech lat pielgrzymuje z grupą z Lublina. – Kieruję się zasadą: „Módl się i pracuj”. Pielgrzymka rowerowa jest dobrym momentem na modlitwę, a jednocześnie wysiłek. Z wykształcenia jestem przyrodnikiem, więc podróżując, chcę uwielbiać Boga za wszystko, co On stworzył – tłumaczy.
Teresa Leszkowicz na co dzień jeździ rowerem krótkie odcinki. Nie uważa siebie za profesjonalistkę, dlatego dni od 2 do 6 lipca będą dla niej poważnym wyzwaniem. – Jadę, żeby odnowić się duchowo, a poza tym mam konkretną intencję na tę pielgrzymkę – tłumaczy.
Jerzy Storczyk, prezes Klubu Rowerowego Maksimum, który wraz z parafią św. Maksymiliana Kolbego w Lublinie organizuje tegoroczną pielgrzymkę rowerową na Jasną Górę, podkreśla, że to dobra okazja, by łączyć pasję rowerową z wiarą w Chrystusa. – Jedziemy w grupie, która przez te kilka lat się dobrze poznała. Są uczestnicy z Lubartowa, Lublina, Parczewa, Kraśnika i wielu innych miejscowości. Od strony technicznej się nie martwimy, bo są to osoby jeżdżące na rowerach. Cieszymy się tym czasem i możliwością modlitwy w drodze – tłumaczy.
Z grupą pielgrzymów jedzie ks. Paweł Hodorek, który będzie towarzyszył im przez dwa dni, a także franciszkanin, o. Wiesław Ciemięga. – Potrzebujemy nieustannie duszpasterza na nasze wyjazdy, a dodatkowo przygotowujemy się do uruchomienia szerszego duszpasterstwa rowerowego – dodaje prezes.
Piotr Oleszczuk jest serwisantem i mechanikiem na trasie pielgrzymki. Jego zadaniem jest dokonać naprawy i serwisu w przypadku problemów technicznych na trasie. Jednak każdy rowerzysta zadbał wcześniej o serwis roweru, bo bez tego nie byłby dopuszczony do wyjazdu na trasę. – Każdy rower powinien być przynajmniej raz w roku w serwisie. To tak jak z samochodem. Na trasę zabieram pięć sakw, w tym sakwę na klucze oraz na potrzebne elementy, aby w razie trudności wyeliminować usterkę techniczną – tłumaczy Piotr.