Zawsze mogą liczyć na siebie. Życie w małej miejscowości, spotkania na modlitwie w parafialnym kościele czynią z nich często nie tylko sąsiadów, ale i przyjaciół.
Niedrzwica Kościelna nie jest duża, ale nie trzeba być wielkim, by czuć się dobrze. – Nie wyobrażam sobie życia gdzieś w dużym mieście. Niedrzwica, zarówno Kościelna, jak i Duża oraz okolice to dobre miejsce do życia, pracy, wychowywania dzieci. Wiadomo, że każdy boryka się z jakimiś problemami, ale tu można liczyć na wsparcie sąsiadów – mówi Aneta Pietrzak, katechetka. Choć parafia nie jest duża, na jej terenie znajduje się aż 5 szkół, w tym jedna specjalna dla dzieci z upośledzeniem intelektualnym.
Nasze dzieci
– Ta liczba szkół, choć nie są to wielkie placówki, świadczy o tym, że młodzi ludzie nie szukają swego miejsca w mieście, ale chętnie zostają w Niedrzwicy lub okolicach. Tu pracują, wychowują dzieci, modlą się w naszym kościele. To cieszy – mówi ks. Jan Karaś, proboszcz. Jedna ze szkół na terenie parafii prowadzona jest przez stowarzyszenie. – To malutka szkoła, którą według praw ekonomii trzeba by zamknąć. Jednak rodzicom bardzo zależało na jej utrzymaniu i posyłaniu dzieci właśnie do tej, a nie innej szkoły. Dzięki ich determinacji i zaangażowaniu powołano stowarzyszenie, które przejęło prowadzenie placówki. To kolejny dowód na to, że w mojej parafii mieszkają ludzie, którzy nie boją się odpowiedzialności i wyzwań – dodaje ksiądz proboszcz. – W dzieciach jest przecież nasza przyszłość. Nie ma co się dziwić, że każdy z rodziców chce jak najlepiej. Do Lublina nie jest daleko, ale żeby wozić dzieci na zajęcia do miasta, trzeba zarezerwować sobie przynajmniej 2–3 godziny. Na to niewielu może sobie pozwolić, dlatego wielką popularnością cieszą się wszelkie zajęcia organizowane w Niedrzwicy – mówi pani Joanna Kowalik, mama trojga dzieci.
Gospodarze mali i duzi
Większość mieszkańców parafii to gospodarze. Jedni mają małe gospodarstwa, inni duże – ponad 100-hektarowe. Wielu mieszkańców dojeżdża także do pracy do Lublina. – Każdy radzi sobie, jak może. Najważniejsze jest jednak to, że czujemy się tu u siebie, możemy liczyć na wsparcie, jeśli coś trudnego dzieje się w naszym życiu – mówi pan Jan, od urodzenia mieszkaniec Niedrzwicy. – Wiadomo, że z małych gospodarstw dziś trudno się utrzymać. Człowiek pracuje od świtu, dogląda wszystkiego, by dobrze rosło, a jak przychodzi czas zbiorów, ceny są tak niskie, że załamujemy ręce. Już nieraz przychodziło nam do głowy, by zostawić to wszystko i niech leży odłogiem, ale na myśl o tym, że ziemia ma marnieć, serce boli jeszcze bardziej. Przychodzi więc kolejny rok i znowu człowiek sieje. Przynajmniej dla siebie mamy różne dary ziemi – wtóruje pani Maria. Największym świętem jest doroczny odpust ku czci św. Bartłomieja. To wielka uroczystość dla całej gminy. We Mszy św. odpustowej uczestniczą lokalne władze i wielu zaprzyjaźnionych z Niedrzwicą gości. Tegorocznej Mszy św. przewodniczył bp Ryszard Karpiński. Wspominał on swoje spotkanie z matką Teresą z Kalkuty, która za kilka tygodni zostanie kanonizowana. Zachęcał też mieszkańców do powierzenia się Bożemu Miłosierdziu. – Jeśli ktoś z was nie pielgrzymował jeszcze do miejsc wyznaczonych w tym roku w naszej diecezji jako Bramy Miłosierdzia, gorąco do tego zachęcam. Wiem, że czasem trudno się zmobilizować, ale podjęty wysiłek dla Boga zawsze przynosi dobre owoce – zachęcał bp Ryszard. Niedrzwica należy do jednej z najstarszych parafii archidiecezji lubelskiej. Jej początki sięgają XIV lub XV wieku. Obok działalności duszpasterskiej parafia prowadziła szkołę. Funkcjonował również szpital utrzymujący do 12 ubogich. W XVIII w. zaistniała tu niewielka biblioteka parafialna. W XX w. jej zasoby zostały powiększone do ok. 1000 tomów, niestety księgozbiór został zniszczony przez pożar w 1914 r. Do 1866 r. parafia należała do dekanatu chodelskiego, w latach 1866–1918 – do lubelskiego, a obecnie do bełżyckiego.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się