W mojej głowie natomiast zrodził się przebiegły plan - ja się nie dam profesorowi Pimce "upupić" jak Józio Kowalski. Ja sobie nie dam "przyprawić gęby". Nie będę się po wsi włóczyć, szukając idealnego parobka. Ja im wszystkim teraz pokażę!
Było fajnie, ale niestety ta zabawa mi się szybko znudziła. Bardzo szybko. Zwycięstwo bezwysiłkowe i bezwalkowe wcale nie jest słodkie. Dzieci szybciutko zaczęły wytykać mnie palcami, do drużyny na wuefie wybierały mnie ostatnią i, co najgorsze, nikt nie chciał siąść ze mną na obiadku. Siadłam więc z dziećmi z innej klas. Zapach, który dobywał się ze stojącego przede mną talerza, szybko mnie otrzeźwił. Już zapomniałam, jak jada się na stołówce w podstawówkach. Wzięłam do ust pierwszy kęs brei i wymamrotałam pod nosem:
- Noż psiakrew...
Przy stoliku zapadła cisza, dosłownie jak w saloonie na moment przed bijatyką. W końcu jeden z wytrzeszczonych uczniaków wrzasnął do najbliższej nauczycielki:
- Proszę Paaaaaani! A ona przeklina!!!
- Jakie tam przeklina, powiedziałam tylko „psiakrew”! - wywróciłam oczami. Niestety, zanim się zdążyłam się wytłumaczyć, już miałam dwie uwagi za przeklinanie i jedną za sprzeciwianie się nauczycielowi. Kiedy usiłowałam sprawę kulturalnie przedyskutować, zostałam odstawiona do wychowawcy, który obsztorcował mnie z góry na dół. I wtedy obudził się we mnie uśpiony wolnością anarchizm. Jak to tak? Znowu usadzić w ławeczce na karny kwadrans, znowu uwagi, znowu telefony do rodziców, znowu nauczyciel wie lepiej? Ja się tu nudzę, ja miałam dziś wieczorem spotkać się z przyjaciółką, ja chcę do mojego normalnego życia... Nie chcę jeszcze raz musieć wszystkiego powtarzać! Chcę z powrotem mój dorosły pakiet odpowiedzialność plus wolność, gdzie się zgłosić po odbiór? Niestety nikt go nie proponował. Musiałam odsiedzieć swoje, odsłuchać swoje i czekać na rodziców.
A wieczorem wygłoszona została nade mną obowiązkowa mowa pedagogiczna.
- A teraz marsz do łóżka! - rzekł tata na koniec tonem, który sugerował najwyższy wymiar kary. - Taaato - wyrwało mi się.
- Po twoich dzisiejszych wybrykach powinnaś ponieść karę!
Kurczę, pomyślałam smutno. A gdzie zaprzyjaźnienie z rodzicami, gdzie fajne rozmowy? Dlaczego wtłoczyłam się w rolę, z której od dawna wyrosłam? Ten dzień w moim wczorajszy życzeniu miał wyglądać zupełnie inaczej. Przecież wszystko ma swój czas, co mi do łba strzeliło?
Usypiając myślałam tylko o tym, żeby rano obudzić się w swoim normalnym czasie. O poranku zaś, obudziłam się sama. W pustym domu. Szybko poderwałam się z łóżka i rozejrzałam się po pokoju. Łóżko Młodej stało w kącie, na biurku piętrzyły się znajome sterty papierzysk, a w lustrze czekał na mnie ten sam, co zawsze rozczochrany porannie łebek. Cała rodzinka wybyła już do szkół i prac. Padłam na łóżko z ulgą, śmiejąc się głośno.
- No i dobrze, psiakrew! - krzyknęłam na cały głos.