Droga do świętości nie jest różowa, ale i tak warto nią podążać. Jak być wiernym, gdy jest trudno, uczyli się małżonkowie z Domowego Kościoła, którzy pielgrzymowali do sanktuarium bł. Honorata Koźmińskiego.
Założył ponad 20 zgromadzeń, głosił kazania, katechizował, pomagał biednym, spędzał wiele godzin w konfesjonale, ale wyniesiony na ołtarze został dlatego, że umiał rezygnować ze wszystkiego na chwałę Bożą.
- Małżeństwo, w którym nie umie się rezygnować dla swego współmałżonka, skazane jest na porażkę. A rezygnować trzeba codziennie z wielu rzeczy. Czasem z własnej wygody, czasem z misternie ułożonych planów, czasem z jakichś upodobań. W codzienności - z całkiem małych i tych naprawdę dużych rzeczy. Jeśli ktoś ma z tym problem, niech przyjrzy się bł. Honoratowi Koźmińskiemu - zachęcał małżonków o. Tomasz Mantyk, kapucyn, który posługiwał podczas wyjazdu do Nowego Miasta, gdzie ostatnie lata swego życia spędził na zesłaniu bł. Honorat Koźmiński.
Trudno streścić życie człowieka, i to takiego, który założył tak wiele zgromadzeń i dał początek wielu dziełom charytatywnym.
- Warto wziąć przykład z Honorata i uczyć się od niego determinacji w dążeniu do świętości. Ten początkowo wierzący młody człowiek mając kilkanaście lat, stracił wiarę i publicznie się jej wyrzekł. Kiedy przez władze carskie został aresztowany przez pomyłkę za działalność konspiracyjną, w Cytadeli przeżył nawrócenie. Wówczas postanowił sobie, że zrobi wszystko, by zostać świętym - opowiada o. Tomasz Mantyk.
Bł. Honorat Koźmiński
W muzeum klasztornym w Nowym Mieście nad Pilicą można oglądać pamiątki związane z bł. Honoratem
Agnieszka Gieroba /Foto Gość
Rozejrzawszy się wokół, postanowił wstąpić do najsurowszego wówczas zgromadzenia w Polsce - kapucynów. Ponieważ nie było wtedy polskiego świętego kapucyna, postanowił zostać pierwszym. Był w tym bardzo konsekwentny, podejmując się wielu prac dla królestwa niebieskiego przez posługę biednym, nauczanie katechezy, modlitwę i pokutę. Był bardzo popularnym kapucynem, który działał na wielu frontach w Warszawie przed powstaniem styczniowym.
Po powstaniu, w które kapucyni się zaangażowali, car zlikwidował wszystkie zakony. Do kapucynów w Warszawie przyszli żołnierze, dali 2 godz. na spakowanie i kazali się wyprowadzić do Zakroczymia, gdzie zamknęli ich w areszcie domowym.
- Tu przyszedł kolejny kryzys wiary. Pozbawiony możliwości działania Honorat zaczął popadać w depresję. Było tak do czasu, gdy zawierzył Bogu sytuację, w jakiej się znalazł. Nie mógł opuszczać klasztoru i nauczać, ale mógł spowiadać. Bóg przyprowadzał do niego ludzi, którzy chcieli się nawrócić, poradzić się, pogłębić swoje życie duchowe. To w konfesjonale, posługując ludziom, zakładał kolejne zakony. Musiały być bezhabitowe, żyjące w ukryciu, gdyż obowiązywał zakaz cara co do istnienia zakonów. Nie robiąc nic innego, jak służąc spowiedzią i radą, stał się ojcem wielu zgromadzeń - mówi o. Tomasz.
Jedną z osób korzystających ze spowiedzi u o. Honorata była Mateczka Kozłowska, która zapoczątkowała herezję mariawitów. Kiedy nie chciała podporządkować się kierownictwu o. Honorata, on zrezygnował z bycia jej spowiednikiem, jasno odcinając się od jej poczynań.
- Jednak Mateczka mimo to często powoływała się na o. Honorata, chcąc mieć go jako podporę swych działań. Tak rozchodziła się wieść, że o. Honorat patronuje jakiejś herezji. Dotarło to do Watykanu, który w związku z tym zabronił ojcu kierownictwa nad wszystkimi zgromadzeniami, jakie założył. Kiedy przyszło pismo z tą wiadomością, posłaniec z Watykanu poprosił go, by zastanowił się przez jakiś czas, czy przyjmuje ten zakaz. O. Honorat powiedział, że nie musi się zastanawiać, bo skoro Kościół jego Matka wydaje taką decyzję, to on ją przyjmuje. To była wielka rezygnacja pozbawienie się kontaktu z tak wieloma swoimi duchowymi dziećmi, ale dla osiągnięcia świętości gotów był na wszystko - mówi o. Tomasz.
Takiej rezygnacji dla Królestwa Bożego poprzez rezygnację z siebie dla drugiego człowieka uczą się małżonkowie z Domowego Kościoła.