Jest aktualnym mistrzem Europy w Taekwon-do ITF w wadze do 85 kg. seniorów. Opowiada o treningu, diecie i o tym, że sport walki to nie bijatyka.
- Dla mnie to spełnienie marzenia, także prestiż, ale przede wszystkim kolejny powód aby zrobić kolejny krok. Taekwon-do ITF nie jest sportem olimpijskim, dlatego niektóre media nie zauważają takich osiągnięć. Nie jest to z pewnością gorszy sport od innych - mówi Jakub Kalinowski.
Studiuje wychowanie fizyczne, jest również instruktorem Kraśnickiej Akademii Taekwon-do i prowadzi zajęcia w szkołach i w przedszkolu. Ale przede wszystkim jest w treningu. - Jestem w takiej formie, by brać udział w rywalizacji sportowej. Jeśli się trenuje dwa razy w tygodniu to jest to trening rekreacyjny. Ja trenuję pięć, sześć razy tygodniowo. O tyle jest to trudne, że trzeba trening połączyć z pracą i ze studiami - tłumaczy.
Jakub Kalinowski podkreśla konieczność koncentracji i współpracy z trenerem ks. Rafał Pastwa /Foto Gość Jest duża moda na „bycie na diecie” i na uprawianie sportu. Wielu ludzi uważa, że ruch sam w zupełności wystarczy. Niektórzy twierdzą, że jeśli się ćwiczy intensywnie, to można jeść niemal wszystko. A to nie jest prawdą.
- Nie mogę jeść wszystkiego. Nie jem wielokrotnie przetworzonych produktów. Ale też nie można sobie odmawiać wszystkiego, bo byłoby to bezsensowne. Moja dieta niczego nie ogranicza, określa mi wartości kaloryczne i jakimi produktami mam to osiągnąć - precyzuje Jakub.
Jego przygoda ze sportem rozpoczęła się w szkole podstawowej. - Na zajęcia zapisała mnie mama. Zorientowała się, że treningi prowadzone przez trenera Piotra Członkę stoją na dobrym poziomie i dlatego zdecydowała się, aby mnie tam posłać. Byłem dzieckiem ruchliwym, spodobały mi się od razu te zajęcia. Był tam zupełnie inny system pracy, treningu, rozgrzewki. Nie było tradycyjnego rzucania czy kopania piłki - opowiada Jakub Kalinowski.
Obszerna rozmowa z Jakubem Kalinowskim w następnym numerze lubelskiego „Gościa Niedzielnego”.