Choć żył 800 lat temu, wciąż inspiruje i pociąga ludzi. Chcą iść za jego przykładem i upatrują w tym sposób na szczęście. Dziś świętują wspomnienie swego patrona św. Franciszka z Asyżu.
- Jeśli ktoś mówi o św. Franciszku, że to święty „ciepłe kluchy”, to znaczy, że w ogóle go nie zna. Franciszek wąchający kwiatki i karmiący zwierzątka to Franciszek nierealny. Ten prawdziwy był bardzo konkretny i wymagał od siebie. Nie roztkliwiał się nad sobą. Postanowił oddać swe życie Chrystusowi i jeśli coś mu w tym przeszkadzało, walczył z pokusami, czasem wręcz drastycznie. To właśnie dziś ludzi pociąga - konkret - mówi o. Piotr Stasiński, kapucyn.
Za św. Franciszkiem mogą iść wszyscy niezależnie od wieku i stanu. Młodzi (czyli tacy do trzydziestki) zaproszeni są do Młodzieży Franciszkańskiej, starsi do Franciszkańskiego Zakonu Świeckich zwanego Trzecim Zakonem.
- Jeśli ktoś chce w swoim życiu chrześcijańskim robić coś więcej niż uczestniczyć tylko w niedzielnej Mszy św., może na przykład wejść na drogę formacji w duchu franciszkańskim. Młodych zapraszamy do wspólnoty Młodzieży Franciszkańskiej, w której droga nie musi się kończyć wraz z ukończeniem studiów czy założeniem rodziny. Jej kontynuacją jest Franciszkański Zakon Świeckich, gdzie spotykają się rodziny, małżeństwa, osoby samotne w różnym wieku - mówią lubelscy kapucyni z Poczekajki.
Okazuje się, że podobne etapy, jakich doświadczał w życiu św. Franciszek, przezywa każdy człowiek. - Choć żyjemy w czasie komputerów, lotów w kosmos i technologii, o których pewnie Franciszkowi się nie śniło, wciąż to, co stało się jego udziałem 800 lat temu, można odczytać w naszym życiu - przekonują ci, którzy poszli szlakiem biedaczyny z Asyżu.
W każdej chwili można przyjść na spotkania wspólnoty Trzeciego Zakonu i przekonać się, czy to jest to, co mi odpowiada. Zapraszamy w każdą sobotę o 17.00.