Jedna z największych kulturowych konfrontacji na kontynencie europejskim dokonała się już w połowie pierwszego tysiąclecia. Wtedy chrześcijaństwo tę walkę wygrało. Nasz lęk przed uchodźcami nie świadczy o ich sile, ale o naszej słabości.
„W sercu tak zwanego kryzysu migracyjnego jest w rzeczywistości kryzys tożsamości duchowej dużej części Europejczyków, to znaczy błędnego postrzegania pojęcia prawdy i wartości osoby ludzkiej” - mówił podczas V Kongresu Kultury Chrześcijańskiej abp Gintaras Grušas.
Temat emigrantów był już wielokrotnie używany jako dyżurny straszak, mający zmobilizować mieszkańca Lublina bądź Koluszek do zatrzaskiwania drzwi przed obcymi. Jedna z największych kulturowych konfrontacji na kontynencie europejskim dokonała się już w połowie pierwszego tysiąclecia. Wtedy chrześcijaństwo tę walkę wygrało.
Nie stało się to jednak przez wyrzucenie obcych poza kontynent, co zresztą było wtedy niemożliwe, ale przez zapoznanie się z elementami ich kultury, z jednoczesnym ukazaniem wielkości i doniosłości chrześcijaństwa. W obliczu kryzysu migracyjnego Europejczycy muszą być świadomi własnej chrześcijańskiej tożsamości. Przypomniał o tym w czasie kongresu metropolita wileński.
Biblijne karty zapisane są historiami emigrantów: Noe przemieszczał się w arce, wędrowali Abraham i Mojżesz, Jakub w Księdza Powtórzonego Prawa nazwany został „wędrownym Aramejczykiem”, Święta Rodzina uciekała do Egiptu, a Apostołowie wędrowali na krańce świata.
Historiami emigrantów zapisane są również karty polskiej historii, bo w latach wojennych ubiegłego wieku wielu naszych rodaków szukało pomocy właśnie w krajach Bliskiego Wschodu. Uchodźcy, wśród których obok ofiar wojny nie brakuje też pewnie emigrantów ekonomicznych, przybywają na kontynent zamieszkany przez kilkaset milionów Europejczyków. Wchodzą do świata kształtowanego od ponad dwudziestu pięciu wieków przez filozofię grecką, prawo rzymskie, chrześcijaństwo, sztukę i naukę. Nasz lęk przed uchodźcami nie świadczy więc o ich sile, ale o naszej słabości.