Nowy numer 13/2024 Archiwum

Chory też człowiek do kochania przejdź do galerii

To miejsce daje im szczęście. Gdyby nie mogli tu przyjeżdżać, wielu z nich nie wychodziłoby z domu, a choroba byłaby jeszcze trudniejsza do zniesienia.

Ośrodek wsparcia dla osób z zaburzeniami psychicznymi w Matczynie to nie instytucja. To dom, gdzie każdy czuje się kochany.Większość podopiecznych ośrodka w Matczynie pochodzi z małych miejscowości Powiatu Lubelskiego. Dowożeni są codziennie ze swych domów na zajęcia, a potem odwożeni z powrotem.

- Małe środowiska mają to do siebie, że dobrze się znają. To oznacza, że każdy wie, w jakiej rodzinie urodziło się chore dziecko i co z nim jest nie tak. Jak się okazuje, że to choroba psychiczna, ludzie albo się boją kontaktu, albo traktują chorego jak zjawisko do obserwacji. Rzadziej przychodzą z pomocą - mówi Marcelina Sitarz, psycholog.

Często same rodziny nie wiedzą, jak postępować z chorym, który staje się więźniem w domu, czasem bywa agresywny, często apatyczny, nie ma żadnych obowiązków.

- Zdarza się, że sami chorzy boją się wychodzić, a rodzice nie mają czasu czy możliwości odpowiednio się nim zająć. Czasami uważają, że jak ktoś jest chory, to znaczy, że nic nie potrafi. W ten sposób pogłębia się bezradność, pojawia się depresja, nie ma co ze sobą zrobić. Dlatego przyjazd do ośrodka jest wyjściem do świata, innych ludzi, okazją do nauczenia się różnych rzeczy - mówi pani psycholog.

Zaczynają od małych kroków. Robienia herbaty, mycia talerzy, wycierania stołów, zamiatania. Do tego dochodzi nauka samoobsługi. Okazuje się, że ktoś, kto nigdy nic sam nie zrobił doskonale potrafi umyć zęby, ubrać się, czy obrać warzywa. Każda taka czynność to wielki sukces i wielka radość.

- Najważniejsze zauważyć i pochwalić. Niektórzy rzeczywiście mają wyjątkowe zdolności, na przykład plastyczne. Pięknie malują lub znakomicie szyją, czy haftują obrusy, inni takich zdolności nie mają. Wystarczy jednak, że zauważymy i pochwalimy, że ktoś wspaniale przywiązał sznurek do sanek, zrobił samodzielnie kanapkę, czy pomógł komuś otworzyć drzwi. Kiedy powie się im, że coś dobrze zrobili, są tacy szczęśliwi i dumni, że zmienia się ich zachowanie, które bywa różne - wyjaśnia pani Urszula Zielińska, kierownik Ośrodka.

Więcej o ośrodku w kolejnym "Gościu Niedzielnym".

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy