Kto raz doświadczył atmosfery rekolekcji, gdy z obcych sobie ludzi w ciągu kilku dni buduje się wspólnota, w której czuć jak działa Pan Bóg, którą tworzą ludzie wspierający się wzajemnie, otwarci na siebie, gotowi dzielić się doświadczeniami życia, zarówno trudnymi, jak i radosnymi, ten na rekolekcje wraca.
Pierwszy raz na rekolekcje oazowe ks. Piotr Drozd, dzisiejszy moderator Ruchu Światło-Życie archidiecezji lubelskiej, pojechał w 1989 roku. Odbywały się one w Białowoli za Zamościem i dla chłopaka z Opola Lubelskiego była to nie lada wyprawa.
– Najpierw musiałem dojechać do Lublina, tu się przesiąść w PKS do Zamościa, a tam kolejna przesiadka do Białowoli. To były czasy bez telefonów komórkowych, więc należało wysłać do domu kartkę, że dotarło się szczęśliwie na miejsce. Ja tego nie zrobiłem. Zapomniałem, tak mnie wciągnęło to, co się działo na rekolekcjach, czego doświadczałem, że zupełnie wyleciało mi to z głowy. Pamiętam, że po kilku dniach niespodziewanie pojawili się rodzice, by sprawdzić czy żyjemy, bo na rekolekcje pojechałem razem z siostrą. Nieźle wtedy nam się oberwało od mamy – wspomina swoje pierwsze rekolekcyjne doświadczenia ks. Piotr.
Dziś czasy są zupełnie inne. Rekolekcje oazowe to rodzaj wypoczynku wakacyjnego, zgłoszonego oficjalnie do odpowiednich organów i kontrolowanego, jak każdy wypoczynek.
Oaza zawsze pociągała swoją wyjątkowością, którą było czuć na każdym kroku, gdy z obcych sobie ludzi powstawała szybko wielka wspólnota.
- Dziś młodzi ludzie nie zawsze mają szansę doświadczyć takiego środowiska życia miłością w swoich rodzinach czy grupie rówieśniczej. Wyjazd na rekolekcje pokazuje nową jakość rzeczywistość, w której chce się przebywać, w której zaczynamy czuć się akceptowani tacy, jacy jesteśmy. Jest nam tak dobrze, że nie chcemy wyjeżdżać – mówi ks. Piotr.
W ubiegłym roku był on świadkiem, gdy na zakończenie rekolekcji, córka zadzwoniła do taty, który miał ją odebrać, że ona jeszcze nie chce wracać, żeby przyjechał po nią za jakiś czas. Rekolekcje się kończyły i nie było możliwości by zostać dłużej, ale dziewczynka na wszystkie sposoby próbowała przedłużyć ten czas. Gdy tato przyjechał zaniepokojony co się tu dzieje, że dziecko nie chce wracać do domu, zastał córkę z grupą rówieśników sprzątających ośrodek na zakończenie rekolekcji. Włączył się więc do pomocy. Po kilku godzinach wspólnego przebywania z innymi rodzicami, którzy przyjechali po swoje dzieci, pracy ramię w ramię przy noszeniu rzeczy, rozmów o sprawach ważnych i tych zwyczajnych, powiedział, że już nie dziwi się, że córka nie chce wracać, bo skoro on w ciągu kilku godzin doświadczył tyle dobra i poczuł się przez Boga kochany, to co dopiero po 15 dniach takiego przebywania razem.
Oazowa rzeczywistość pociąga ludzi w różnym wieku, poczynając od dzieci, które jeżdżą na Oazy Dzieci Bożych, przez młodych uczestniczących w rekolekcjach Oazy Nowego Życia, po rodziny z Domowego Kościoła Ruchu Światło-Życie. Informacje o dostępnych rekolekcjach można znaleźć na stronie lublin.oaza.pl lub w swoich parafiach.
Więcej o oazowych rekolekcjach w kolejnym lubelskim Gościu