To prawdziwi profesjonaliści, wykonujący często skomplikowane aranżacje. Łęcznianie i przybyli goście mogli posłuchać nostalgicznego tanga z lat 20. XX w. czy utworu napisanego przez szkockich górali.
To już XX ogólnopolski Festiwal Kapel Ulicznych i Podwórkowych w Łęcznej. Na konkurs przyjechały kapele z Lubelszczyzny, ze Śląska, Podlasia czy Podkarpacia. Żaden utwór podczas występu osiemnastu zespołów się nie powtórzył. Atmosfera podczas pierwszego dnia festiwalu – kiedy poszczególne grupy prezentowały po cztery utwory, była wyjątkowa. Na placu targowym przy ul. Braci Wójcickich w Łęcznej zebrała się liczna publiczność.
- Tradycyjnie w ostatni weekend lipca zapraszamy do nas najlepsze kapele z Polski i województwa lubelskiego - mówi Eugeniusz Misiewicz, dyrektor Centrum Kultury w Łęcznej. - To klimat uliczek i podwórek z okresu dwudziestolecia międzywojennego. Czuć klimat kresów wschodnich z nutą lwowską, są kapele ze Śląska, które przywożą to, co najlepsze w tamtym regionie – dodaje.
Występom przysłuchiwała się liczna publiczność ks. Rafał Pastwa /Foto Gość Dyrektor Centrum Kultury w Łęcznej uważa, że to bardzo szkoda, iż tych kapel nie słychać na ulicach miast i miasteczek. Dlatego tym bardziej warto uczestniczyć w tego typu festiwalach. – Dzięki pasjonatom ten rodzaj folkloru jest kultywowany w świecie, który słucha zgoła innej muzyki. Gościmy w tym roku osiemnaście kapel, które przypominają dawne szlagiery – precyzuje Misiewicz.
Jubileuszowy festiwal odbywa się w roku 550. rocznicy nadania Łęcznej praw miejskich. Nie jest to bez znaczenia. Bo nadanie praw miejskich dało Łęcznej przywilej organizowania dwóch wielkich jarmarków. Stąd również nieprzypadkowe jest miejsce festiwalu – plac targowy. – Łęczna ma bogatą tradycję międzynarodowych jarmarków. Zjeżdżali na nie kupcy z całej Europy. Handlowano tu głównie bydłem i końmi, ale nie tylko. Kolejni władcy nadali przywilej organizowania dodatkowo jesiennego jarmarku św. Idziego. Trwał on dwa tygodnie. Przybywało na niego kilkanaście tysięcy kupców z Europy. Był to największy jarmark w kraju. Przybywali wtedy także grajkowie z różnych zakątków kontynentu. Nie brakowało teatrów ulicznych i objazdowych. W Łęcznej takim ostatnim trubadurem był Witold Muszyński, który z własnym zespołem wystawiał m. in. jasełka w okolicznych miejscowościach. Zmarł w 1942 r. Z kolei w latach 70-tych ubiegłego wieku powstała Łęczyńska Kapela Podwórkowa, kontynuacją tej tradycji było założenie podwórkowej kapeli górniczej „Karbon” – podsumowuje dyrektor Misiewicz.
Wykonawcy oprócz oryginalnych strojów prezentowali wysoki poziom muzyczny ks. Rafał Pastwa /Foto Gość Festiwal Łęczyński to znakomita okazja odkrywania muzyki w zupełnie innym klimacie, na bardzo wysokim poziomie. – Muzycznie mamy tu autentyczną muzykę z różnych regionów kraju. To są albo interpretacje znanych tematów, ale przede wszystkim są to utwory, które powstały z myślą o festiwalu. Warto podkreślić, że nierzadko są to małe dzieła muzyczno-literackie. Małe ze względu na formę, ale dzieła w rozumieniu tego słowa – tak jak się to powinno odczytywać. Słyszeliśmy tu przecież nawet interpretację standardów pieśni literackiej. Takie rzeczy mogą prezentować tylko profesjonalni muzycy – analizuje Dariusz Turecki z Polskiego Radia Lublin.
Na festiwalu wystąpiła m.in. kapela z Rzeszowa o wdzięcznej nazwie „Cianto”. Zatem można się było spodziewać ostrego i szybkiego wykonania. Tak też było. Zaprezentowali cztery utwór, jeden był muzyczną interpretacją wiersza Juliana Tuwima „Co nam zostało z tych lat”.
Organizatorem dwudniowego festiwalu jest Centrum Kultury w Łęcznej, a współorganizatorami są Burmistrz Łęcznej i Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Łęcznej.