Jego proste przesłanie nie tylko pociąga w szeregi kapucynów, ale i staje się mottem życiowym wielu świeckich. Św. Franciszek z Asyżu, choć jest świętym ze średniowiecza, jest dziś przewodnikiem na drodze wiary.
- Ja jestem człowiek niespokojny i gwałtowny. Moi bliscy z pewnością łatwo ze mną nie mają. Wtedy też mnie jakoś nosiło. Niby pozornie wszystko wydawało się w porządku, ale tak nie było. Czułem w sobie niepokój, kłóciłem się o wszystko z żoną i nie mogłem przestać. Ten dzień miał być miły. W końcu to moje urodziny. Od rana jednak szukałem zaczepki. W końcu doszło do awantury. Trzasnąłem drzwiami i wyszedłem. Nie miałem co ze sobą zrobić. Pomyślałem, że wsiądę w autobus i pojadę do miasta, poszwędam się, może mi przejdzie. Autobus jechał obok kościoła na Poczekajce. Wiedziałem, że pracują tam kapucyni i że działa jakaś grupa świeckich, która nazywa się chyba zakonem św. Franciszka. Nie znałem nawet dokładnej nazwy, a o św. Franciszku wiedziałem tyle, że był. Kiedy autobus mijał kościół, tknięty jakimś naglącym impulsem wysiadłem. Kościół był zamknięty, to nie był czas Mszy św. Można było tylko pomodlić się w przedsionku. Wszedłem, ale nie zadowolił mnie widok pustych ławek. Zacząłem szukać jakiegoś kapucyna. Trafiłem na furtę. Zacząłem się dobijać. Otworzył mi braciszek z długą brodą i zapytał: „Bracie, czego potrzebujesz?”, ja na to odparłem bez chwili wahania: „Przyszedłem wstąpić do zakonu”. Popatrzył na mnie bez większego zdziwienia, kazał poczekać, po czym zawołał brata odpowiedzialnego za Franciszkański Zakon Świeckich. Ten porozmawiał ze mną i powiedział krótko: „Przyjdź w sobotę o 16.00”. To mnie ujęło. Konkretny facet, mówi do mnie konkretnie - opowiada Juliusz.
Czegoś takiego potrzebował - jasnych wskazówek. Przyszedł w sobotę na spotkanie trzeciego zakonu, czyli wspólnoty nazywanej Franciszkańskim Zakonem Świeckich.
- Ujęło mnie nauczanie, które było konkretne. Dostałem asystenta duchowego, zacząłem poznawać św. Franciszka i spoglądać na swoje życie z Bożej perspektywy. Wcześniej myślałem, że dla mnie jest już za późno na jakieś zmiany życiowe. Usłyszałem od ojca, który był moim asystentem, że św. Franciszek u schyłku życia zebrał braci i powiedział im: „Bracia, zacznijmy od nowa, bo do tej pory nic nie zrobiliśmy”. A przecież istniała już wspólnota braci, św. Klara, na wzór życia Ewangelią zaproponowanego przez Franciszka, założyła klaryski, wielu świeckich rzucało swoje dotychczasowe życie i zaczynało żyć Ewangelią, a on mówi, że nic nie zrobił. Pomyślałem więc, że może i dla mnie nie jest za późno, że ja też powinienem posłuchać tych słów i wziąć się do roboty. Wciąż próbuję się nawracać. Pewnie będzie tak do końca moich dni - daje świadectwo Juliusz z Franciszkańskiego Zakonu Świeckich.
Kapucyńska parafia liczy wielu czcicieli św. Franciszka, którzy starają się naśladować jego drogę. Wielu z nich należy do Franciszkańskiego Zakonu Świeckich, czyli wspólnoty żyjącej ideałami świętego, umiłowaniem Chrystusa i nieustannym odbudowywaniem Jezusowego Kościoła. Słowa: "Idź, odbuduj mój Kościół", wypowiedziane przez Jezusa do Franciszka, są bardzo dziś aktualne.
- Kościół to nie tylko mury, to my sami, zagubieni, zrujnowani, złamani. Wezwanie do odbudowy Kościoła to też wezwanie dla nas samych - podkreślają czciciele św. Franciszka.
- Jeśli ktoś mówi o św. Franciszku, że to święty "ciepłe kluchy", to znaczy, że w ogóle go nie zna. Franciszek wąchający kwiatki i karmiący zwierzątka to Franciszek nierealny. Ten prawdziwy był bardzo konkretny i wymagał od siebie. Nie roztkliwiał się nad sobą. Postanowił oddać swe życie Chrystusowi i jeśli coś mu w tym przeszkadzało, walczył z pokusami, czasem wręcz drastycznie. To właśnie dziś ludzi pociąga - konkret - mówi o. Piotr Stasiński.
Dziś odpust ku czci św. Franciszka. Kapucyni zapraszają na uroczystą Mszę św. na Poczekajkę o 18.00. Uroczystościom przewodniczył będzie prowincjał o. Andrzej Kiejza.
Dziś także pamiętajmy szczególnie w modlitwie o papieżu Franciszku.