Jak święta wyglądają na plebanii i jak wigilię spędzają księża dzieli się świadectwem ks. Ryszard Rak, proboszcz z Częstoborowic.
Każdy ksiądz wywodzi się z konkretnej rodziny i wynosi z domu różne tradycje także świąteczne. W dużych parafiach, gdzie pracuje kilku księży łatwiej stworzyć wspólnotę świętowania. W małych, gdzie jest tylko jeden ksiądz, zazwyczaj Wigilie spędza się jadąc do swoich bliskich lub dołączając do jakiejś wspólnoty. Nikt wtedy nie chce być sam i dotyczy to także kapłanów.
Świadectwem ze swojej Wigilii dzieli się ks. Ryszard Rak proboszcz z Częstoborowic.
Dla mnie święta są zawsze czasem wyjątkowym. Kiedy żyli rodzice wigilię spędzałem w rodzinnym domu w Bełżycach. Nawet jako ksiądz przyjeżdżałem do nich na wieczerzę. Dziś już ani moja mama, ani tato nie żyją, ale wigilię i tak spędzam z najbliższą rodziną – chrześnicą mojej mamy i jej rodziną.
Mam taki zwyczaj, że zawsze rano w Wigilię odprawiam Mszę św, za zmarłych, którzy od ostatnich świąt przenieśli się do wieczności, potem robiłem drobne przygotowania w domu i kościele i jechałem do rodziny. W tym roku będzie troszkę inaczej, bo Wigilia wypada w niedzielę, jednak pierwsza Msza tradycyjnie będzie za zmarłych, potem do południa Msze, jak w każdą niedzielę i dopiero pojadę do Bełżyc. Odwiedzę groby rodziców, a potem z bliskimi zasiądziemy do wieczerzy. Cieszę się na te chwile, na spotkanie, kolędowanie i karpia, którego bardzo lubię.
Ponieważ w Częstoborowicach pracuję sam, nie mam żadnego wikarego, by stworzyć wspólnotę, bardzo troszczą się o mnie parafianie. Już kilka dni przed świętami przynoszą mi różne smakołyki na świąteczny stół. Jeden z moich parafian ma także stawy, więc dzieli się ze mną karpiem. Jestem za to bardzo wdzięczny, bo z talentem kulinarnym to u mnie krucho.
Po wieczerzy i kolędowaniu wracam do mojej parafii w Częstoborowicach, by tam odprawić Pasterkę i dzielić się z ludźmi radością z Bożego Narodzenia.