Prowadzą dom dziecka dla najmłodszych, którzy z różnych przyczyn nie mogą być ze swoimi rodzinami. Nie jest to praca łatwa, ale okazana dzieciom miłość i ciepło leczą rany zadane przez najbliższych. Teraz siostry znalazły się w trudnej sytuacji i potrzebują wsparcia.
Za każdym razem, gdy usłyszą płacz dziecka gotowe są przytulić, pocieszyć, przyjść z pomocą. Czasem jednak nic nie da się zrobić, bo wspomnienia wyniesione z rodzinnych domów są tak straszne, że tylko Pan Bóg może pocieszyć. Siostry Służebnice Wynagrodzicielki swoją pracą i życiem starają się naprawić to, co popsuło się w życiu dzieci.
Każdy chce być kochany. To takie banalne stwierdzenie, ale bardzo prawdziwe. Widzimy to w naszych dzieciach zarówno tych malutkich, które trafiają do nas czasami wprost ze szpitala pozostawione przez swoje mamy, jak i u tych większych, które przez kilka lat doświadczyły życia w swoich trudnych rodzinach. Każde z nich potrzebuje uwagi, serca i bezwarunkowej miłości. To właśnie jej często brakowało i ten brak wyrządził ogromne szkody w życiu dzieci – mówią siostry Wynagrodzicielki, które w Lublinie przy ulicy Judyma prowadzą rodzinny dom dziecka.
Pod opieką sióstr zostają dzieci, które z różnych przyczyn nie mogą zostać w swoim rodzinnym domu. Zazwyczaj ich rodziny uwikłane są w różnego rodzaju patologie i nie są w stanie zapewnić im opieki.
– Najczęściej rodzice piją alkohol, czasami są upośledzeni, czasami trafiają do więzienia. Niektóre mamy zostawiają swoje dzieci po urodzeniu w szpitalu, w innych przypadkach do rodzin wkracza kurator i zapada decyzja o zabraniu dzieci. Tak trafiają do nas niekiedy z koszmarami, które nie dają im spać – mówi s. Łucja. Tak było w przypadku jednej z dziewczynek. Kiedy trafiła do sióstr co noc budziła się z krzykiem, który przemieniał się niemal w histerię trudną do uspokojenia.
– Nie wiedziałyśmy dlaczego tak się dzieje. Jej przejmujący krzyk stawiał na nogi cały dom. Dowiedziałyśmy się w końcu od pani kurator, która miała pieczę nad jej rodziną, że dziecko było w nocy przywiązywane do łóżka. Przypuszczalnie stąd te nocne koszmary. Dzięki pomocy psychologa i gorącej modlitwie dziś jest już trochę lepiej – mówią siostry.
Rodzinny Dom Dziecka to przede wszystkim normalny dom, taki, jaki powinno mieć każde dziecko.
– Staramy się by nasze dzieci oprócz miłości doświadczały zwykłych codziennych obowiązków, by uczyły się jak sobie w życiu radzić, brały odpowiedzialność za swoje decyzje. Chodzą do przedszkola czy szkoły, mają swoje zadania do wykonania. My zwyczajnie im towarzyszymy i wspieramy – podkreśla s. Łucja.
Jak w każdym niemal domu, tak i tutaj potrzebny jest samochód, by dowieźć dzieci do szkoły czy przedszkola, zrobić duże zakupy, czy pojechać do lekarza. Niestety samochód, który mają siostry ma swoje lata i odmówił współpracy.
- Musimy naprawić silnik i elektrykę. Wstępny koszt przekracza 3 tys. złotych, to na nasze możliwości bardzo dużo, a bez samochodu trudno nam funkcjonować, dlatego prosimy o wsparcie - mówią siostry.
Każdy, kto mógłby wesprzeć siostry informację jak to zrobić może znaleźć na ich stronie http://www.wynagrodzicielkinsj.pl/
Można także kontaktować się osobiście w domu sióstr przy ulicy Judyma 47 w Lublinie.