Jak licealiści zachwiali rozdziałem Kościoła od państwa

Dokuczono uczniom z tego powodu, że zachęcili koleżanki i kolegów do udziału w rekolekcjach, apelując o "wzorową frekwencję".

Czas Wielkiego Postu sprzyja poruszeniom wśród osób, które nad wyraz gorliwie śledzą praktyki religijne bliźnich, mimo że zgodnie z deklarowanym dystansem wznoszą się ponad nie na chmurze wyznawanej na sposób religijny świeckości. W zeszłym tygodniu jeden z lubelskich dzienników, wsparty bijącą na alarm Fundacją Wolność od Religii, komentarzami w internecie i tradycyjnym już głosem anonimowych, zaniepokojonych czytelników, opisał ich oburzenie postem umieszczonym na Facebooku jednego z prestiżowych lubelskich liceów. News przedrukował ogólnopolski tabloid.

Dokuczono uczniom z tego powodu, że zachęcili koleżanki i kolegów do udziału w rekolekcjach, apelując o „wzorową frekwencję”. Tak jak by było coś dziwnego w tym, że organizatorom wydarzenia (szacunek dla Samorządu Uczniowskiego, że czuł się współorganizatorem rekolekcji) zależy na jak największej liczbie uczestników. Taki wpis, jak również rekolekcyjne prelekcje w gmachu szkoły, miałyby podeptać neutralność światopoglądową, a nawet uderzyć w rozdział Kościoła od państwa. Nasz lubelski „Staszic” to ma jednak siłę rażenia. Co tydzień naruszają też rzeczoną neutralność poprzez dwie godziny katechezy w budynku szkoły. A tak poważnie, naruszaliby…, gdyby ktokolwiek był zmuszany do udziału w takich lekcjach i prelekcjach. Jak też ocenić z punktu widzenia wolności od religii „zmuszanie” wszystkich uczniów do słuchania na lekcjach historii o roli Kościoła katolickiego w obaleniu komunizmu, a na języku polskim o literackich i kulturowych walorach Biblii? W szkole przodującej w rankingach takich tematów się nie omija. Mam nadzieję, że walczący o wolność od religii rozumieją swoją aktywność nie tylko jako walkę z faktem, że chrześcijaństwo istnieje na polskich ziemiach od 1050 lat, ale też jako merytoryczny dialog z młodzieżą uczęszczającą na religię, bez niesmacznego zaczepiania ich w mediach.

Ideą wolności od religii kierowali się przedstawiciele strony rządowej, którzy przed laty organizowali pierwszą pielgrzymkę Jana Pawła II do Ojczyzny. Wtedy też wzorowa frekwencja na wydarzeniu religijnym byłaby czymś skandalicznym, niedopuszczalnym, łamiącym standardy do bólu wówczas świeckiego państwa. Prawie czterdzieści lat temu w trakcie pobytu papieża organizowano w szkołach konkurencyjne prelekcje. Może to jakiś pomysł, by zrobić coś twórczego, bez cyklicznego oprotestowywania wszystkiego z religią w tle. Zaniepokojeni burzeniem rozdziału Kościoła od państwa przez licealistów mogliby wtedy ochoczo i licznie wziąć udział w takim wydarzeniu. W 1979 roku dziennikarze i kamerzyści ukrywali przed światem rzesze Polaków uczestniczących w nabożeństwach, pokazując chmury, drzewa, gromadki starszych kobiet i samotną sylwetkę Ojca Świętego. Cztery lata później w czasie wizyty Jana Pawła II w komunistycznej Nikaragui zaproszono ich jako ekspertów od „wolnego od religii” transmitowania uroczystości religijnych. Wtedy to dopiero wzorcowo rozprawiono się z „wzorową frekwencją”.

Osobom, które zmontowały lubelski incydent, należy podziękować za swoiste warsztaty rekolekcyjne dla młodzieży, w czasie których mogła się ona dowiedzieć, że próby dyskryminowania osób wierzących mogą w naszym kraju dotyczyć także licealistów uczęszczających na katechezę. Trzeba więc się kształcić i budować swoje życie na wartościach, by takim zjawiskom w przyszłości przeciwdziałać.


* Ks. dr Adam Jaszcz jest rzecznikiem archidiecezji lubelskiej.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..