Gdy papież cytuje swoją babcię

Ojciec Rafał Sztejka, jezuita i duszpasterz akademicki na katolickim uniwersytecie w Lublinie, mówi o potrzebie czułości i mądrości w Kościele oraz fenomenie miasta nad Bystrzycą.

ks. Rafał Pastwa: Co robiłeś 13 marca 2013 r.?

o. Rafał Sztejka SJ: Pamiętam dokładnie niemal każdą minutę. Pracowałem wtedy w redakcji katolickiej Telewizji Polskiej i tego dnia mieliśmy pełną gotowość w studiu, czekaliśmy na wybór papieża. Biały dym się rano nie pojawił. Wieczorem czekaliśmy w innym studiu. To był czas napięcia, zastanawialiśmy się, kto to będzie. Był to również czas żartów. Otóż jeden z ekspertów, historyk kościoła zaproszony do nas, do studia, chciał sobie z nas – jezuitów pracujących wówczas w telewizji – zażartować. Przeglądał listę kardynałów i mówi: „Nie zdziwię się jak wybiorą jezuitę”. Powiedział wtedy, że sytuacja w Kościele jest nadzwyczajna, żyje papież emeryt, a w trudnych sytuacjach papieżami często zostawali zakonnicy.

Jak podeszliście do tego „proroctwa”?

Jak do żartu. Po kilku godzinach zobaczyliśmy biały dym. Okazało się, że papieżem został Jorge Bergoglio, jezuita, nasz współbrat. To była radość.

Masz brewiarz, którego używał podczas tego konklawe jeden z kardynałów elektorów…

To specjalnie wydane brewiarze na czas konklawe, aby ich nie wynoszono z Sykstyny, nie robiono notatek. Kardynałowie dostają je na czas sede vacante. Akurat ten egzemplarz, który mam u siebie, należał do kardynała A. Naguiba z Aleksandrii. Dlaczego go wyjąłem? Dlatego, że chcę podkreślić, iż każde głosowanie podczas konklawe jest wydarzeniem przepojonym duchem modlitwy. Ten brewiarz jest tego niemym świadkiem.

To papież z „innego świata”, skupiony na zagadnieniach społecznych, świetny teolog.

No właśnie. Niektórym się jednak wydaje, że teologia to nauka wyłącznie uprawiana w salach uniwersyteckich, gdzie sięga się do korzeni, egzegezy, ojców Kościoła. Tymczasem teologią jest też teologia pastoralna, czyli przełożenie doświadczenia Boga na działanie misyjne, trafiające do serca człowieka. Krąży taki dowcip, że „papież Benedykt XVI cytował ojców Kościoła, a papież Franciszek cytuje swoją babcię”. To jednak nie tylko dowcip. Proszę zauważyć, że my bardzo często o Bogu i wierze dowiadujemy się od babci. To babcia często uczy znaku krzyża, „Ojcze nasz”, prowadzi do kościoła. Franciszek jest z „innego świata”, pokazuje inną perspektywę niż europejska. Ale to jest też ogromna szansa dla Kościoła. Pytany przez Dominka Woltona w książce „Otwieranie drzwi”, co mu dało to, że jest z Ameryki Południowej, odpowiada jednym słowem: „wolność”. To słowo klucz. Tę wolność widać w jego sposobie działania.

A co mówi do nas, tu, w mieście na Wschodzie Europy?

Na Bramie Krakowskiej w Lublinie wisi obraz św. Antoniego Padewskiego, patrona miasta, patrona rzeczy zgubionych. Papież Franciszek uczynił go również patronem ludzi zagubionych i ubogich, bo pierwsze orędzie na dzień ubogich podpisał właśnie we wspomnienie św. Antoniego. Co nam przez to chce powiedzieć? Że znaleziony drugi człowiek ma być dla nas szczęściem i radością, tak jak odnalezione klucze. W Lublinie mamy taką tradycję, która może prowadzić nas w przyszłość. Wystarczy chociażby zwrócić uwagę, że na KUL są studenci 42 narodowości, wszędzie słychać różne języki, w całym mieście. Możemy być jako miasto wzorem dla Polski, a nawet dla Europy.


Obszerna rozmowa z o. Rafałem Sztejką w aktualnym papierowym wydaniu „Gościa Lubelskiego”.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI: