Zagraniczne media wydają się bardziej obiektywne niż nasze własne próby zaklinania rzeczywistości.
Polska przegrała z Senegalem swój pierwszy mecz grupowy na Mistrzostwach Świata w Rosji 1:2. Niewiele zmienił gol przeciętnie grającego Krychowiaka. Nie było agresywnego ataku, chęci walki ze strony naszych. Zawiedli także inni: Lewandowski, określany przez zagraniczne media mianem niewidzialnego w meczu, Milik, Piszczek, Bednarek, Grosicki. Senegalczycy okazali się lepsi od naszych pod wieloma względami. Zaczynając od szybkości i techniki. Wygrali zasłużenie.
Zdumiewający okazał się eksperyment, jaki zastosował w związku z ustawieniem i zmianami na boisku trener Nawałka. A potem jeszcze ta jego bierność. Ciekawe, czy znów usłyszymy, że drużyny w naszej grupie są nieprzewidywalne, ambitne, zawzięte? A jakie mają być, skoro przyjechały na Mundial?
Ulice Lublina po meczu ucichły. Niektórzy kibice wracali do domu ze spuszczonymi głowami, w odwróconych na lewą stronę koszulkach. Nie ma się im co dziwić. Z pewnością nie zrobiliby tego, gdyby nasi przegrali, zostawiając na boisku w Moskwie serce i płuca.
Niestety, po tym, co pokazali Polacy w meczu z Senegalem, trudno wierzyć w zwycięstwo z grającą, jak my, o wszystko Kolumbią. Nie wystarczy powiedzieć: „Będzie dobrze”, skoro nic na to nie wskazuje.
Teraz jeszcze bardziej śmieszne i przerażające zarazem wydają się słowa tych, którzy występ Cristiano Ronaldo w meczu z Hiszpanią określali mianem "fuksa". Tylko dlaczego taki "fuks" nie mógł przytrafić się któremuś z naszych? Dlaczego?