Przed rokiem były zdziwienie i zachwyt nad dziełem stworzonym przez Łukasza Witt-Michałowskiego i Norberta Rudasia. Niebawem znów będzie można obejrzeć to niezwykłe wydarzenie.
Rozmach i poziom artystyczny przedsięwzięcia, zrealizowanego przez Ł. Witt-Michałowskiego i N. Rudasia we współpracy z pisarzem Marcinem Wrońskim na podstawie jego kryminału "Pogrom w przyszły wtorek", którego akcja dzieje się w Lublinie, przeszły do historii jako widowisko, jakiego Lublin nie widział. To wielka sztuka, przekraczająca poziomem lokalność, mimo że skoncentrowana w i na Lublinie. Przed rokiem publiczność była świadkiem wydarzenia kulturalnego na poziomie europejskim. Już samo udźwignięcie projektu od strony technicznej okazało się mistrzostwem.
Jednak już 13, 14 i 15 lipca o godz. 21 znów kinoteatr "Pogrom w przyszły wtorek" zostanie zrealizowany na dziedzińcu Zamku w Lublinie. Bilety są dostępne już tylko na sobotni i niedzielny spektakl. A zdecydowanie warto zobaczyć tę sztukę.
- Jest to widowisko artystyczne, które - jak sądziłem - stanie się wabikiem turystycznym dla naszego miasta, a tak się jednak nie stało. Gramy, póki co, raz do roku. A wydaje mi się, że to odbywa się ze szkodą dla naszego miasta. Gdyby promocja się tym zainteresowała, to może by się zdarzyło z tym projektem coś więcej - mówi Ł. Witt-Michałowski.
- To jest widowisko pod chmurką, nie jest tak, że jest mniejsza trema czy nerwy jak przed rokiem. Poza tym nigdy nie starcza nam pieniędzy. Gramy to trzy razy tylko dlatego, że dostaliśmy dofinansowanie z Narodowego Centrum Kultury. A miasto dało nam pieniądze na dwa grania. Żeby się jednak zbilansowała całość wydatków, sprzedajemy bilety po 10 zł - wyjaśnia reżyser.
W przedstawieniu zobaczymy m.in.: Przemysława Sadowskiego, Matyldę Damięcką, Mirosława Zbrojewicza i Agnieszkę Wielgosz.
"Pogrom w przyszły wtorek" to powieść przenosząca czytelnika do Lublina z 1945 roku. Osadzony w więzieniu na zamku lubelskim przedwojenny komisarz Zygmunt Maciejewski podpisuje pakt z przebiegłym ubekiem Grabarzem. Taka jest cena nie tylko przeżycia, ale przede wszystkim ocalenia żony i małego dziecka. Z. Maciejewski podejmuje się rozwiązania zagadki, która prowadzi do bezwzględnej Walakowej i jej wspólników przygotowujących w Lublinie pogrom Żydów. Do pogromu nie dochodzi dzięki Z. Maciejewskiemu, człowiekowi spoza układów.