Wiele z nich ma polskie korzenie, choć po polsku nie mówi. Nasz kraj w ich wyobraźni jest ziemią obiecaną, a przyjazd do Polski to jedno z największych marzeń.
Mają po kilka czy kilkanaście lat i w Polsce są po raz pierwszy. Na taki wyjazd nie byłoby ich stać, gdyby nie Caritas Archidiecezji Lubelskiej, która kolejny raz zorganizowała w Dąbrowicy i Firleju kolonie dla dzieci. Uczestniczą w nich wraz z Polakami grupy z Białorusi i Ukrainy.
Dzieci ze Lwowa przyjechały z s. Wirginią, józefitką. - Moja mama miała polskie korzenie, jej rodzice byli Polakami, ale po wojnie zostali na terenach ZSRR. Moi rodzice jako młodzi ludzie pojechali za pracą na Syberię. Ja tam się urodziłam. W domu po polsku się nie mówiło, ale różne polskie tradycje mama kultywowała. Kiedy jako młoda dziewczyna odkryłam powołanie, wstąpiłam do Zgromadzenia Sióstr Świętego Józefa, które swój dom generalny ma w Polsce. To w zakonie nauczyłam się polskiego, a dziś pracuję we Lwowie w polskiej parafii, gdzie prowadzimy też świetlicę - opowiada s. Wirginia.
W koloniach Caritas uczestniczą też polskie dzieci. Dla wielu z nich to jedyna okazja, by wyjechać gdzieś na wakacje. Mimo że pochodzą z różnych krajów dzieci szybko znajdują wspólny język i dobrze czują się w swoim towarzystwie.
- Osoby korzystające z pomocy Caritas są w różnych trudnych sytuacjach życiowych. Najczęściej nie byłoby stać takich rodzin na wysłanie dziecka gdzieś na wypoczynek. Czasem to nie tylko zapewnienie pobytu na koloniach, ale i pomoc w zakupie ubrań czy przydatnych na wyjeździe rzeczy. Staramy się, by czas, który dzieci spędzają z nami, był prawdziwie dobry - mówi ks. Wiesław Kosicki, dyrektor Caritas Archidiecezji Lubelskiej.