W Kościele trwa tydzień misyjny. O. Krzysztof Borodziej OMI mówił w Lublinie o doświadczaniu miłości, która pozwala głosić Ewangelię i w dalekich krajach, i wśród najbliższych.
Misje to nie tylko wyjazd do krajów, gdzie ludzie nie znają Chrystusa, to także zadanie, które Pan Bóg stawia przed nami na co dzień w rodzinach i miejscach pracy – uważa o. Krzysztof Borodziej – oblat maryjny, który 21 października na zaproszenie lubelskich kapucynów dzielił się doświadczeniem misji, głosząc kazania w niedzielę rozpoczynającą Tydzień Misyjny w Kościele.
– Mówiąc o misjach, chcę wam powiedzieć o doświadczeniu miłości. Tylko ten, kto kocha, może iść do innych i im miłość okazywać. To prawda, że Tydzień Misyjny kieruje naszą uwagę na kraje misyjne, gdzie pracują liczni kapłani i siostry, niosąc Ewangelię ludziom, którzy nie znają Chrystusa. Nasze zgromadzenie obecne jest w 70 krajach świata. Misjonarze pracują np. wśród Eskimosów, gdzie cała diecezja liczy tylko 7 kapłanów, wśród Indian w Ameryce Południowej, w Afryce i w Azji. Wszędzie są po to, by służyć ludziom, bo misja to przede wszystkim służba w miłości. Dlatego misje to nie tylko dalekie wyprawy, ale i codzienne życie w rodzinie i miejscu pracy, gdzie także mamy okazywać miłość i pomoc – mówił. o. Krzysztof.
Przywołał także postać założyciela zgromadzenia św. Eugeniusza de Mazenod, który urodził się we francuskiej rodzinie arystokratycznej. Jego młodość przypadła na czasy rewolucji francuskiej, kiedy to zamykano kościoły, mordowano duchowieństwo, a przywiązanie do wiary było powodem więzienia. Po latach tułaczki i emigracji powrócił w swe rodzinne strony, zastając biedę i spustoszenie.
– Sam przeżywszy nawrócenie w Wielki Piątek 1807 r., postanowił oddać się Bogu na służbę. Został kapłanem i chciał dzielić się pokojem i radością płynącą z wiary z Francuzami, którzy przeżywali beznadzieję i nie widzieli sensu życia. Kościoły jednak były zniszczone lub zamknięte, więc z grupą podobnie myślących braci szedł na ulice, by głosić Ewangelię. Tak powstało Stowarzyszenie Misjonarzy Prowansji, którego głównym zadaniem było głoszenie misji parafialnych. Wkrótce Eugeniusz de Mazenod został biskupem Marsylii. Widząc potrzeby Kościoła powszechnego, postanowił na nie odpowiedzieć, otwierając młode zgromadzenie zakonne na misje zagraniczne. Jego apostolski zapał porównywany był do tego, jakim odznaczał się św. Paweł Apostoł. Eugeniusz jako biskup chciał być zawsze blisko swoich wiernych, zwłaszcza ubogich, natomiast jako przełożony oblatów docierał do najbardziej opuszczonych w odległych zakątkach świata, posyłając im swoich misjonarzy. Zmarł w wieku 79 lat. Jego grób znajduje się w katedrze marsylskiej. Został beatyfikowany w 1975 r. przez Pawła VI, a kanonizowany w 1995 r. przez Jana Pawła II – opowiadał o. Krzysztof.