Czy bez "Bóg się rodzi" nie byłoby wystarczająco miło?

"Dlaczego np. klasowa wigilia nie może być poczęstunkiem połączonym ze słuchaniem świątecznych, niereligijnych piosenek? Czy bez »Bóg się rodzi« nie byłoby wystarczająco miło? Dlaczego nie może być to wyjście do pizzerii i radość ze wspólnego posiłku? A może wyjście do schroniska dla zwierząt?” – pisze prezeska Fundacji Wolności od Religii.

Prezeska FWoR wystosowała list otwarty do katolików, rodziców i wychowawców w sprawie neutralnych religijnie wigilii klasowych. Sugeruje w nim, że organizowanie wigilii klasowej na lekcji religii, w obecności wychowawcy, wyklucza z udziału uczniów niewierzących oraz może poprzez to narażać ich na drwiny ze strony uczniów przyznających się do wiary. Zachęca do namysłu nad formą wigilii klasowej wolnej od religii, od opłatka, od kolęd, w tym „Bóg się rodzi” i zachęca do tego by raczej w ramach wigilii klasowej wyjść wspólnie do pizzerii lub do schroniska dla zwierząt.

Ja wolność od religii rozumiem tak: Jeśli się z czymś identyfikuję, uważam to za istotne w moim życiu i mam ochotę uczestniczyć w zorganizowanych formach kultu religijnego lub w spotkaniach z ludźmi o takim lub zbliżonym spojrzeniu na świat – to uczestniczę. Jeśli zaś nie – to nie uczestniczę. Nie uczestniczę w czymś jeśli nie mam ochoty bądź potrzeby. Gdy nie widzę sensu. Okazuję jednak przy tym szacunek wszystkim tym, którzy myślą, żyją, wierzą inaczej niż ja. I nie zabraniam im tego. Nie wiem natomiast jak wolność od religii postrzega Pani prezes. Z listu jasno to nie wynika.

Mam również wrażenie, że w wigilii nie chodzi o to, by było miło. (Nie wszędzie jest. Być może nawet niejednokrotnie bardziej miło jest na wigilii klasowej niż w domu rodzinnym). Boże Narodzenie nie było i nie jest sielanką dla jego prawdziwych bohaterów. Dzisiaj już nie o Jezusa chodzi, ale o tych, z którymi się utożsamił i solidaryzował przez fakt ubogich narodzin w atmosferze migracji i zagrożenia. Chodzi o wykluczonych, o najmniejszych i najsłabszych w naszym społeczeństwie, dyskryminowanych i prześladowanych z jakiegokolwiek powodu. Dlatego nie przekreślam pomysłu wspólnych spotkań przy pizzy, pochwalam wręcz wyjście do schroniska dla zwierząt (w czasie wigilii obchodzonej przez katolików w Polsce istniał - nie wiem czy nadal jest obecny na wsiach - zwyczaj łamania się opłatkiem ze zwierzętami domowymi, co wskazywało na ich ważne miejsce w przestrzeni domostwa i nakazywało szacunek i troskę wobec nich przez cały rok).

Chciałbym jednak wiedzieć z jakiej okazji i dlaczego w konkretnym wydarzeniu uczestniczę. Gdyby jednak powód lub aura wokół danej inicjatywy mi nie odpowiadały, to nie obawiałbym się o to, co myślą o mnie inni. W tym nauczyciele. Znalazłbym sobie towarzystwo, w którym czuje się dobrze, mam widoki na rozwój i akceptację swojej osoby.

Uważam, że zarówno wierzący jak i niewierzący powinni wykazywać się delikatnością, kulturą i tolerancją żyjąc i funkcjonując obok siebie. Zabraniając jednak takich lub innych zgromadzeń nie pielęgnujemy demokracji. Demokratyczne jest zgodne życie obok siebie ludzi o różnym światopoglądzie. Dla mnie wiarygodny jest ten, kto tak żyć potrafi.


Pełna treść listu prezeski FWoR:

„Drogi Katoliku, Rodzicu, Wychowawco,

Wyobraź sobie, jak czułbyś się, gdyby Twoje dziecko było jedynym katolikiem w klasie samych ateistów. Wyobraź sobie, że uczniowie ateiści co roku obchodzą razem z wychowawcą-ateistą święta o nazwie Darwinalia. Podczas Darwinaliów, tradycją jest wyznawanie niewiary, śpiewanie piosenki „Bóg nie istnieje” i dzielenie się opłatkiem w kształcie litery A.

Ty, Rodzicu Katoliku, jako jeden jedyny, prosisz wszystkich pozostałych na zebraniu szkolnym o to, aby szkoła była miejscem neutralnym światopoglądowo, a wychowawca organizował święta klasowe w sposób, który umożliwia ich celebrowanie we wspólnym gronie, z poszanowaniem przekonań światopoglądowych mniejszości.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..