Ks. Andrzej Szostek to wcielenie religijności pozbawionej dogmatyzmu. Mając okazję – jeszcze w młodości – słuchać jego wykładów, podziwiałem, z jakim wdziękiem, finezją i dowcipem wędruje po meandrach filozofii i etyki. Dość powiedzieć, że problemy poruszane przez niego w Starej Auli KUL przenosiły się do naszych akademików i na stancje, były nieustannie dyskutowane.
Są książki, które w zacietrzewionym świecie działają jak kubeł zimnej wody na rozpalone głowy. Choć książka Ignacego Dudkiewicza i ks. Andrzeja Szostka laniem wody zdecydowanie nie jest i chłodem też od niej nie ciągnie. Raczej rozpala do czerwoności, żarliwością poszukiwania prawdy. Ks. Andrzej Szostek to wcielenie religijności pozbawionej dogmatyzmu. Mając okazję – jeszcze w młodości – słuchać jego wykładów, podziwiałem, z jakim wdziękiem, finezją i dowcipem wędruje po meandrach filozofii i etyki. Dość powiedzieć, że problemy poruszane przez niego w Starej Auli KUL przenosiły się do naszych akademików i na stancje, były nieustannie dyskutowane, a w tych dyskusjach „hartowała się stal”, katolicko-inteligencka oczywiście!
To, co przebija z całej książki, to olbrzymi szacunek dla drugiego człowieka, jego poglądów i wyborów. Ks. Szostek jasno opowiada się po stronie wartości, by równocześnie dostrzegać złożoność ludzkiego świata, w którym przychodzi dokonywać nam nieustannych wyborów. Wracając do sprawy śp. Piotra Szczęsnego, stwierdza: „świadom jestem skomplikowania całej sytuacji, w której dokonują się ludzkie dramaty, jestem bardzo powściągliwy w ocenie konkretnego człowieka”. Powściągliwość w ocenach, cnota niemal zapomniana, gdy każdy „powściągliwy” musi się liczyć z tym, że będzie oskarżony o „niewyrazistość”.
Książa podzielona jest na dwanaście rozdziałów, każdy porusza inny zakres tematyczny. Sporo w niej tematów aktualnych, odniesień do bieżącej sytuacji politycznej. Ks. Szostek nie stroni też od humoru, z którego zawsze był znany, pełnego ciepła, ale też autoironii. Nawiązując do okresu, gdy był rektorem KUL i do swej rezygnacji po dwóch kadencjach, wspomina: „Jeden z pracowników KUL-u powiedział mi wtedy, że «żal księdza rektora żegnać». Odpowiedziałem, że wolę być dziś żegnany z żalem niż trzy lata później z ulgą”.
Książka jest cudowną podróżą przez znane skądinąd zagadnienia, ale podane w sposób fascynujący, wymagający od czytelnika zaangażowania intelektualnego i emocjonalnego. Sam tytuł - „Uczestniczyć w losie Drugiego” – zawiera w sobie niezwykle ważny, a na poły zagubiony imperatyw etyczny. Wydawnictwo „Więź” zadbało natomiast o niezwykle staranną oprawę, z typowym dla siebie zresztą pietyzmem.